Cykl spotkań zaplanowany przez grupę samorządową "Nasz
Dom " - praworządna i gospodarna gmina, rozpoczęto tematem " Czy Obornikom
potrzebny jest podział na osiedla".
Zgromadzeni licznie (27 osób) w sali Obornickiego Ośrodka Kultury mieszkańcy Obornik
Śl. z przyległościami, oczekiwali rzeczowej i merytorycznej dyskusji, którą
zapowiedział prowadzący spotkanie - Wielki Brat - Ryszard Cymerman. I nie zawiedli się.
Na tematy dotyczące osiedli w Obornikach Śl. wypowiadali się mieszkańcy wiosek -
jak na dzisiaj świetnie zorganizowani - udowadniając mieszkańcom miasta (których było
ok. 7 osób), co jest im potrzebne żeby mogli lepiej artykułować swoje potrzeby i
udowadniać władzy gminnej jaka jest oporna i nieudolna i jak ich, tzn. mieszkańców
miasta, władza ta ma za nic.
Prezentacja dotychczasowych prac Rady Miejskiej nad tematem "osiedli w mieście
Oborniki Śl." została dokonana przez zaproszonego radnego - architekta Krzysztofa
Czerkasa. Zaproszenie to nie zostało chyba skonsultowane z pozostałymi "
mieszkańcami Naszego Domu" bo wejście szacownego gościa od razu spotkało się z
grymasem niezadowolenia ze strony bardzo zainteresowanego "demokratyzacją"
życia gminnego - Samozwańczego Rzecznika Szarego Mieszkańca - Marka Grudzieckiego. Ale
wróćmy do prezentacji.
Wynikało z niej, że brak oddolnej aktywności mieszkańców, spowodował wycofanie
się (i słusznie) z projektu odgórnie narzuconych osiedli w mieście. To po pierwsze. Po
drugie; nie potrafiono odpowiedzieć na pytanie, którędy ma przebiegać linia podziału
osiedli - po osi jezdni czy po płotach? Po trzecie. Czy można komuś z góry narzucać
osiedla? I komu one są potrzebne?
Czyż mieszkańcy nie mogą zrzeszać się dobrowolnie i dowolnie? Te i inne problemy
były poruszane na spotkaniu prowadzonym przez "prezydium" czyli Pana Ryszarda
Cymermana. I choć próbował on wyzwolić zgromadzonych od dyskusji politycznej to i tak
mu się to nie udało, a to za przyczyną wojowniczej postawy wcześniej wspomnianego
Samozwańczego Rzecznika Szarego Mieszkańca. Ów nie wtajemniczony najwyrażniej przez
Wielkiego Brata , o co chodzi w tym spotkaniu, zepsuł całą misternie "tkaną"
przez Pana Ryszarda " nić" i urządził zgromadzonym niezłą zabawę.
Uśmiechy politowania i rozbawienia towarzyszyły utarczce słownej Pana Marka
Grudzieckiego z "opornym" - bo nie dającym sobie narzucić "specyficznych
teorii i poglądów" - Panem Krzysztofem Czerkasem.
Całe szczęście, że ten ostatni zachował zimną krew, nie dał się zastraszyć i
konsekwentnie punktował argumenty nieomylnego, Samozwańczego (bo któż by go wybrał)
Rzecznika Szarego Mieszkańca, czym doprowadził go do białej gorączki. Było to chyba
dla naszego Rzecznika bardzo bolesne, bo co chwilę pokazywał gdzie go boli pukając się
znacząco w różne miejsca skołatanej dyskusją głowy.
"Tłum" zgromadzonych jakoś nie sprzyjał argumentom pokrzywdzonego przez
los Rzecznika, izolując się od jego poglądów zupełnie. Wielki Brat - Ryszard Cymerman
stracił w tym momencie panowanie nad sytuacją. I jak to jest w życiu - " gdzie
dwóch się bije tam trzeci korzysta"- sytuację tą wykorzystał obecny na spotkaniu
radny powiatowy - Andrzej Stadnicki. Roztropnie przywołał "zwaśnionych" do
porządku i sam merytorycznie wypowiedział się na temat osiedli. Powiedział mądrą
myśl ( z czym zgadza się piszący te słowa ), że problem polega nie na wyznaczaniu
ludziom terytorium na którym mogą się rządzić, ale na pobudzaniu aktywności
obywatelskiej mieszkańców, której jest za mało. I tu znowu nastąpił atak Pana Marka
Grudzieckiego. "...Mało jest aktywności bo władza skutecznie zamyka buzie aktywnym
i wszelkie inicjatywy ścina na pniu..." - stwierdził.
To, że jest tak mało aktywnych ludzi to oczywiście wina władzy. To, że jest niż
demograficzny to chyba też jest wina władzy. To, że tak mało było na sali OOK- u
ludzi zainteresowanych działalnością "formacji" Nasz Dom, to też jest wina
władzy bo nie zapędziła ludzi na to spotkanie - wręcz (w domyśle) "...Gazeta
Nowa nie opublikowała ogłoszenia o spotkaniu będąc powiązana układami...."(
jakimi? - tego już Pan Ryszard Cymerman nie miał odwagi powiedzieć, patrząc wymownie w
stronę jednego z członków Zarządu Miasta, który przypadkowo zawitał na spotkanie).
Całe spotkanie przypominało wsadzanie kija w mrowisko. I jak to bywa, my "
mieszkańcy mrowiska" czyli Obornik Śl. w całej tej sprawie mamy najmniej do
powiedzenia. Bo jaka mrówka wygra z kijem - tym bardziej, że ma on dwa końce.
Adam Stocki