8 kwietnia 2002

NASZ DOM - BIG BROTHER

Cykl spotkań zaplanowany przez grupę samorządową "Nasz Dom " - praworządna i gospodarna gmina, rozpoczęto tematem " Czy Obornikom potrzebny jest podział na osiedla".

Zgromadzeni licznie (27 osób) w sali Obornickiego Ośrodka Kultury mieszkańcy Obornik Śl. z przyległościami, oczekiwali rzeczowej i merytorycznej dyskusji, którą zapowiedział prowadzący spotkanie - Wielki Brat - Ryszard Cymerman. I nie zawiedli się.

Na tematy dotyczące osiedli w Obornikach Śl. wypowiadali się mieszkańcy wiosek - jak na dzisiaj świetnie zorganizowani - udowadniając mieszkańcom miasta (których było ok. 7 osób), co jest im potrzebne żeby mogli lepiej artykułować swoje potrzeby i udowadniać władzy gminnej jaka jest oporna i nieudolna i jak ich, tzn. mieszkańców miasta, władza ta ma za nic.

Prezentacja dotychczasowych prac Rady Miejskiej nad tematem "osiedli w mieście Oborniki Śl." została dokonana przez zaproszonego radnego - architekta Krzysztofa Czerkasa. Zaproszenie to nie zostało chyba skonsultowane z pozostałymi " mieszkańcami Naszego Domu" bo wejście szacownego gościa od razu spotkało się z grymasem niezadowolenia ze strony bardzo zainteresowanego "demokratyzacją" życia gminnego - Samozwańczego Rzecznika Szarego Mieszkańca - Marka Grudzieckiego. Ale wróćmy do prezentacji.

Wynikało z niej, że brak oddolnej aktywności mieszkańców, spowodował wycofanie się (i słusznie) z projektu odgórnie narzuconych osiedli w mieście. To po pierwsze. Po drugie; nie potrafiono odpowiedzieć na pytanie, którędy ma przebiegać linia podziału osiedli - po osi jezdni czy po płotach? Po trzecie. Czy można komuś z góry narzucać osiedla? I komu one są potrzebne?

Czyż mieszkańcy nie mogą zrzeszać się dobrowolnie i dowolnie? Te i inne problemy były poruszane na spotkaniu prowadzonym przez "prezydium" czyli Pana Ryszarda Cymermana. I choć próbował on wyzwolić zgromadzonych od dyskusji politycznej to i tak mu się to nie udało, a to za przyczyną wojowniczej postawy wcześniej wspomnianego Samozwańczego Rzecznika Szarego Mieszkańca. Ów nie wtajemniczony najwyrażniej przez Wielkiego Brata , o co chodzi w tym spotkaniu, zepsuł całą misternie "tkaną" przez Pana Ryszarda " nić" i urządził zgromadzonym niezłą zabawę. Uśmiechy politowania i rozbawienia towarzyszyły utarczce słownej Pana Marka Grudzieckiego z "opornym" - bo nie dającym sobie narzucić "specyficznych teorii i poglądów" - Panem Krzysztofem Czerkasem.

Całe szczęście, że ten ostatni zachował zimną krew, nie dał się zastraszyć i konsekwentnie punktował argumenty nieomylnego, Samozwańczego (bo któż by go wybrał) Rzecznika Szarego Mieszkańca, czym doprowadził go do białej gorączki. Było to chyba dla naszego Rzecznika bardzo bolesne, bo co chwilę pokazywał gdzie go boli pukając się znacząco w różne miejsca skołatanej dyskusją głowy.

"Tłum" zgromadzonych jakoś nie sprzyjał argumentom pokrzywdzonego przez los Rzecznika, izolując się od jego poglądów zupełnie. Wielki Brat - Ryszard Cymerman stracił w tym momencie panowanie nad sytuacją. I jak to jest w życiu - " gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta"- sytuację tą wykorzystał obecny na spotkaniu radny powiatowy - Andrzej Stadnicki. Roztropnie przywołał "zwaśnionych" do porządku i sam merytorycznie wypowiedział się na temat osiedli. Powiedział mądrą myśl ( z czym zgadza się piszący te słowa ), że problem polega nie na wyznaczaniu ludziom terytorium na którym mogą się rządzić, ale na pobudzaniu aktywności obywatelskiej mieszkańców, której jest za mało. I tu znowu nastąpił atak Pana Marka Grudzieckiego. "...Mało jest aktywności bo władza skutecznie zamyka buzie aktywnym i wszelkie inicjatywy ścina na pniu..." - stwierdził.

To, że jest tak mało aktywnych ludzi to oczywiście wina władzy. To, że jest niż demograficzny to chyba też jest wina władzy. To, że tak mało było na sali OOK- u ludzi zainteresowanych działalnością "formacji" Nasz Dom, to też jest wina władzy bo nie zapędziła ludzi na to spotkanie - wręcz (w domyśle) "...Gazeta Nowa nie opublikowała ogłoszenia o spotkaniu będąc powiązana układami...."( jakimi? - tego już Pan Ryszard Cymerman nie miał odwagi powiedzieć, patrząc wymownie w stronę jednego z członków Zarządu Miasta, który przypadkowo zawitał na spotkanie).

Całe spotkanie przypominało wsadzanie kija w mrowisko. I jak to bywa, my " mieszkańcy mrowiska" czyli Obornik Śl. w całej tej sprawie mamy najmniej do powiedzenia. Bo jaka mrówka wygra z kijem - tym bardziej, że ma on dwa końce.

Adam Stocki

Serwis prasowy nr 69
8 kwietnia 2002