28 października 2010
Wejście smoka
Już
dawno TechniSat Digital Sp. z o.o. nie gościł na naszej stronie. Jak
wyjaśnia w bezpośredniej rozmowie dyrektor zakładu Jerzy Radek, firma z
Siemianic ma straszne kłopoty.
- Mamy sporo problemów – mówi – bardzo mocno się rozwijamy i
modernizujemy. Po prostu jesteśmy przyduszeni do muru wzrostem zarówno
produkcji jak i zamówień oraz bieżącymi kłopotami z dostawcami,
zmieniamy profile linii i poszczególnych oddziałów, do tego zaczęliśmy
właśnie budowę trzeciej hali – tym razem stricte magazynowej. Stąd też
brak czasu na jakąkolwiek działalność medialną. Od początku roku 2009 do
dzisiaj zmieniło się w zakładzie bardzo wiele, dzisiaj zatrudniamy już
ponad pół tysiąca ludzi oraz notujemy około 40% wzrost produkcji. W
TechniSacie jest inaczej – porównując do roku 2006, kiedy startowaliśmy
– właściwie ze wszystkim. Pamiętam, jak w 63 osoby w lipcu
uruchamialiśmy produkcję testową. Da Pani wiarę (zwraca się do mnie
– przyp. Romana Obrocka), że pierwsze 300 wyprodukowanych wtedy
dekoderów MF4T było dla mnie najpiękniejszym widokiem? I sukcesem? Kilka
dni później, żeby nie czuć się za super, zaczął padać ulewny deszcz i
rozpuścił otaczającą nas pobudowlaną skarpę. Błoto wlało się do środka
fabryki, całą noc walczyliśmy wygarniając je łopatami na zewnątrz.
Następnego dnia przyjechał właściciel zakładu, pan Peter Lepper...
- Potem było juz tylko lepiej – kolejne linie produkcyjne, zamówienia,
nowe technologie i rosnąca liczba zatrudnionych. Kiedy porównuję
pierwsze produkty do tych, które opuszczają taśmę widzę, jak daleko
zaszliśmy. Wie Pani, że pierwsze dekodery miały w sobie nieco ponad 400
komponentów, a te produkowane dzisiaj w zależności od modelu
przekraczają tysiąc? Nasza pierwsza maszyna mogła je kłaść ze średnią
prędkością około 20 tysięcy elementów na godzinę – dzisiejsza linia
Panasonica jest pięciokrotnie szybsza! Oj, zmieniło się, zmieniło. I
ludzie są inni. Inwestujemy w nich, szkolimy, prowadzimy programy osłon
socjalnych, płacimy za wczasy pod gruszą, refundujemy za bilety na
basen, do kina, do teatru, wspólnie z dyrektor Muszak organizujemy
występy profesjonalnych kabaretów i aktorów dla naszych Pracowników. Do
tego upominki pod choinkę, w zeszłym roku bony do Reala, teraz
„choinkowe” w gotówce na konto. W ciągu naszych ponad 5 lat działalności
(oficjalnie pierwsi pracownicy zaczęli pracę 1 października 2005
roku wyjazdem na szkolenia do Schoeneck – jednego z zakladów Technisatu
w Niemczech) spóźniliśmy się z wypłatami jeden jedyny raz – bank
miał awarię systemu. Pani Romano, i tak niektórzy są niezadowoleni. Cóż,
nigdy nie będzie tak fajnie, by wszyscy „piszczeli z radości”.
Na moje pytanie:
- Co dalej? - pan Jerzy lekko krzywi się.
- Quo vadis? – powtarza za mną, lekko mrużąc oczy. I odpowiada:
- Nie wiem, jak jest po łacinie „cała naprzód”. Po angielsku to „full
ahead”. Tyle, że my nie chcemy całej naprzód. Wystarczy po prostu robić
swoje. Rozwijać się. Dopracowujemy kolejne kontrakty, ciągle
inwestujemy, choć może nie cieszy się to poparciem części naszej załogi.
Woleliby dostać podwyżki. I jak ja mam im tłumaczyć, że lepiej zarabiać
mniej, ale stabilnie niż więcej, ale krótko? Wie pani, czytałem niedawno
o zwalnianych górnikach i odprawach po 60 tysięcy na głowę. W zeszłym
roku. Cieszyli się kupą szmalu. Niektórzy w 2 miesiące je rozpuścili:
Karaiby, używane, ale dobre merce. Albo bemki. Obowiązkowo wielki płaski
telewizor. I dzisiaj znów chcą palić opony przed Sejmem. Czują się
oszukani. Tylko 5% z nich zainwestowało w siebie, we własną działalność.
To może i moi ludzie zobaczą, że nie rozwijając się – możemy się zwinąć?
Dzisiaj TechniSat po Tarczyńskim jest największym pracodawcą w okolicy.
W inwestycji trzecia hala, magazynowa. To już się dzieje. A w planach
następna linia produkcyjna najnowszej generacji i może biurowiec, może
rozwój działu badawczo-rozwojowego o kolejnych kilkudziesięciu
inżynierów? Jerzy Radek nie chce zapeszać. Wspomina rozmowę, jaką odbył
z Friedhelmem Flammem (zastępca właściciela firmy) jakieś 4 lata temu.
Szef mówił mu, że już niebawem nie starczy gruntu pod zabudowę, i że
będzie produkować nawet do 10 tysięcy odbiorników dziennie. Wtedy w
duchu roześmiał się. Niemożliwe. Dzisiaj wierzy, że gdy czegoś się mocno
pragnie, i pomagają w tym właściciele firmy oraz wspaniała załoga, można
snuć marzenia i je realizować. Bo podstawą firmy nie są maszyny, nie są
urządzenia. To można kupić, gdy tylko się ma pieniądze. Podstawą są
ludzie. A ci pracujący w Siemianicach: na produkcji, w magazynach,
biurach, utrzymaniu ruchu, ochronie, sprzedaży, kontroli jakości są
najlepsi.
Informacji udzielił Jerzy Radek, dyrektor TechniSat Digital Sp.
z o.o.
●
Powrót do strony głównej...
●
Wejście do
archiwum wiadomości...
|
http://maly/oborniki/zpr/styczen_2006/spis_tresci.htm
Serwis prasowy nr 169
Październik 2010
|