Strona główna   Gmina   Rada Miejska   Urząd Miejski   Gminne Jednostki Organizacyjne

Geografia   Historia miasta   Kultura i sztuka   Turystyka i rekreacja   Oferta inwestycyjna   Teleadresy
 

6 marca 2009

            




O życiu zawodowym, sukcesach i policyjnych statystykach...

Grzegorz Dyzio. Lat 41, wykształcenie wyższe techniczne i ekonomiczne oraz Studium Oficerskie ukończone w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie. Od maja 2006 roku jest Komendantem Komisariatu Policji w Obornikach Śląskich. Określa siebie jako osobę konkretną, oszczędną w mowie, wieloletniego policyjnego praktyka, dla którego słowo znaczy bardzo wiele. Pod warunkiem, że jest odpowiednie do miejsca, czasu i przedmiotu sprawy. Prywatnie uprawia pływanie, jazdę na rowerze, siatkówkę, a nawet rolki, narty i bieganie. Pasjonuje się fotografią - ostatnio cyfrową. O życiu zawodowym, sukcesach i policyjnych statystykach z Grzegorzem Dyziem rozmawia Jerzy Radek.



Jerzy Radek: - Panie komendancie, umawialiśmy się wcześniej, że będziemy mówić wyłącznie o rzeczach pozytywnych. Co może więc pan powiedzieć na początek?
Grzegorz Dyzio: – Zależy w jakim temacie... Hmm, w ostatnich dwóch latach nastąpiła wymiana radiowozów: z trzech polonezów został tylko jeden, natomiast dostaliśmy 3 nowe auta, które zostały zakupione dzięki dofinansowaniu uzyskanemu z Urzędu Gminy. Dwa ostatnie to oznakowana kia i nieoznakowany fiat bravo.
JR: – Ooo, to poproszę o numery rejestracyjne tego fiata!
GD: – (śmiejąc się) - Nie mogę powiedzieć niestety, wtedy spora część naszej skuteczności mogłaby ulec obniżeniu, chociaż niektóre osoby znają już nasze pojazdy.
JR: – Powróćmy więc – co dobrego w policji?
GD: – To jest baaardzo obszerny temat. Teraz wszędzie słyszy się o czasach kryzysu, więc my też będziemy u siebie szukać oszczędności. Mam nadzieje, że nie utrudni nam to pracy i będziemy mogli wywiązywać się z nałożonych zadań i zachowywać normalny tok pracy.
JR: – Normalny tok pracy to także słynny telefon 112. Jeden numer, pod którym możemy wezwać na pomoc policję, straż pożarną i pogotowie. Kto nim zawiaduje?





GD: – Wszystkie połączenia alarmowe kierowane są do oficerów dyżurnych. Przy czym dla komórek system „widząc”, z którego przekaźnika jest połączenie kieruje do najbliższego komisariatu. Dzwoniąc z Obornik pod 112 raczej nie odbierze Trzebnica, choć, gdy linia jest zajęta – i tak się może zdarzyć. W tym miejscu chciałbym przekazać taką informację, że jeżeli dzwoni się do dyżurnego w Komisariacie pod numer 071-310-16-01, a sygnał jest wolny, to nie znaczy, że nie chce on odebrać telefonu, lecz prowadzi w tym czasie inną rozmowę. Tak mamy skonstruowaną centralę. Rozmowy z numeru alarmowego 112 „wchodzą” na drugi aparat, przy czym z sygnałem wolnym jest podobnie. Wybierając w komórce numer 997 zgłosi się oficer dyżurny KPP w Trzebnicy, myślę, że wkrótce uda się to wszystko zmienić tak, by nie pojawiały się żadne problemy.
JR: - Standardowe pytanie – jak pan ocenia bezpieczeństwo w regionie?
GD: - Hmm, to pytanie trzeba skierować do mieszkańców – czy czują się bezpiecznie? Raz w roku przeprowadzane są przez niezależnych ankieterów badania, które mają za zadanie określić poczucie poziomu bezpieczeństwa. W kwietniu w tym roku odbędzie kolejna edycja. A w zeszłym – bo już widzę, że chce mnie pan o to zapytać – uzyskaliśmy wyniki dobre i bardzo dobre - porównując się na przykład do Żmigrodu, podobnego nam miasta 79 % oborniczan na pytanie, czy żyje im się bezpiecznie odpowiedziało twierdząco. Żmigrodzianie podobnie – 81%. Na pytanie, czy obawiamy się stać ofiarą przestępstwa (według mnie nierozsądnie sformułowane – każdy rozsądny człowiek liczy się z taką możliwością i winien tak kierować swoim postępowaniem, aby niepotrzebnie nie narażać się na takie niebezpieczeństwo) około 35% naszych obywateli odpowiedziało twierdząco, a w Żmigrodzie 66 %.
JR: - Czy pan również zauważa zjawisko sezonowej przestępczości, „gościnny” napływ przestępczości letniej?


GD: - W okresie wakacyjnym po prostu jest inaczej. Wynika z tego, że do Obornik Śląskich przyjeżdżają turyści, młodzi ludzie przebywają w Osolinie, Wilczynie, trochę bawią się, są dyskoteki, jest alkohol, zdarzają się wiec pobicia, uszkodzenia ciałą, drobne kradzieże z domków, kradzieże z włamaniem do domków itd. Kradzieże z włamaniem do domków zdarzają się również jesienią i zimą pod nieobecność właścicieli, a ujawniane są najczęściej dopiero na wiosnę. Normalne sytuacje, choć faktycznie roboty jest więcej.
JR: - Padła tu nazwa miejscowości Wilczyn. Temat, o którym ostatnio pisałem to „hellriderzy” – motocykliści krossowi i quadowcy zatruwający życie mieszkańcom okolic i „ryjącym” ściółki leśnych odstępów.
GD: - Co jakiś czas pojawia się informacja tego typu – są zgłaszane interwencje do dyżurnego. Ale więcej myślę na ten temat mogliby powiedzieć strażnicy leśni. Po prostu patrolują oni te właśnie tereny. My mając zgłoszenie udajemy się na interwencję i sprawdzamy. Motory krosowe, quady stają się coraz bardziej popularne. Gmina nasza leży wśród lasów i tak naprawdę nie ma miejsc, gdzie można potrenować – więc jeśli ktoś chce pojeździć, kieruje się do lasu – czyli tam, gdzie NIE WOLNO!

Osobnym tematem jest to, czy pojazd taki jest ubezpieczony i zarejestrowany. Prawdę mówiąc należałoby się zastanowić, czy w gminie nie znalazłoby się takie miejsce, gdzie można urządzić tor lub wydzielić część terenu na kross. Ale pod ważnym warunkiem - w dużej odległości od zabudowań i lasu, aby nie zakłócać spokoju mieszkańcom. Z takiego rozwiązania byłyby korzyści, ponieważ zmniejszyłby się problem dla straży leśnej i policji, zadowoleni byliby wielbiciele quadów. A to już promocja dla naszej gminy. I jeszcze jedna rzecz: zlikwidowanie niebezpiecznych sytuacji i wypadków, do jakich może dojść w czasie jazdy w miejscach niedozwolonych. Nie wiem jak dużo jest torów i miejsc w okolicy Wrocławia, gdzie można pojeździć pozostając w zgodzie z prawem i przepisami. Popularność takich sportów wzrasta, muszę się przyznać, że też myślałem, aby spróbować jazdy czterokołowcem. Może zostanę czynnym użytkownikiem, zamienię rower górski na quada?
JR: - Z kim policja współpracuje, by podnieść bezpieczeństwo?
GD: - Wszystkie szkoły, Sąd, Urząd Gminy, Straż Pożarna zarówno zawodowa, jak też i ochotnicza z terenu gminy, Straż Leśna, wspólne patrole ze Służbą Ochrony Kolei, Komisja d.s. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, pełnomocnik Burmistrza d/s Uzależnień, GOPS, zakłady pracy, Społeczna Straż Rybacka, sołtysi. Chybaby łatwiej było wymienić tych, z którymi nie współpracujemy (śmiech).
JR: - Czy łatwo być komendantem Komisariatu Policji?
GD: - Nie ma ludzi idealnych – można być dobrym, bądź złym przełożonym. W kontekście tego, że zmienia się do nas podejście społeczeństwa, to niewdzięczna praca. Trudno jest pracować. Natomiast czy jestem dobrym przełożonym? O to również należałoby spytać moich podwładnych i osób, które zwracały się o pomoc lub miały kontakt z policją w Obornikach Śląskich.
JR: - Chachacha – podwładni na pewno pana pochwalą! A mieszkańców... Spytam, choć z tego co wiem, są zadowoleni. Wracając do codzienności. Gdzie się najczęściej ustawiacie z radarami?
GD: - We wszystkich miejscach niebezpiecznych oraz tam, gdzie ostatnio doszło do zdarzeń z ofiarami, do wypadków czy tylko kolizji. Od początku roku były trzy wypadki, na szczęście nikt nie zginął. W roku 2008 mieliśmy 9 wypadków i również nie było ofiar śmiertelnych.
JR: Zaczyna się powoli lepsza pogoda, na ulice wyjeżdżają motocykliści. Co radziłby pan kierowcom pędzących bolidów?
GD: - Jeździć z głową!
JR: - A co to według pana znaczy? Ten, kto ma pod bakiem nierzadko ponad 100 koni i setkę osiąga w kilka sekund chce poczuć pęd i adrenalinę. Jak pan by jeździł na jego miejscu? Przepisowo 90 km/h, czy może ze 200?
GD: - Trzeba jeździć zgodnie z kodeksem drogowym! 200 km/h to łamanie przepisów w Polsce. Na naszym terenie pod względem jazdy jednośladem niebezpieczna jest droga nr 342 - od Obornik w stronę Wrocławia. W ostatnim czasie mieliśmy tam trzy zdarzenia drogowe z udziałem kierujących motocyklem, w tym jeden wypadek śmiertelny. Ten odcinek drogi jest ogólnie niebezpieczny i często dochodzi tam do kraks, między innymi z uwagi na bardzo duży ruch pojazdów.
Jak ktoś już musi poszaleć – polecam niemieckie autostrady – jeszcze nie wprowadzono tam limitu prędkości.
JR: - E tam, teraz to pan mówi jak policjant (śmiech). Ja pytam prywatnie – jak pan mając taką maszynę by jeździł???
GD: - (Wahanie) - Na pewno bezpiecznie i ROZSĄDNIE! Jestem posiadaczem prawa jazdy kategorii A i jeździłem na motocyklu od 17 roku życia - etz 250 i jawą 350 dawno temu, a teraz, już pracując w Obornikach miałem okazję przejechać się porządnym japońskim ścigaczem. Naprawdę super sprawa, przemknęła mi taka myśl, aby zakupić motocykl i wrócić do jazdy. Ale rozsądek podpowiada , że lepiej korzystać z samochodu.
JR: - Co jest pana prywatną pasją?
GD: - Sport i fotografia. Fotografia cyfrowa oczywiście – jest łatwiejsza w sensie obróbki – i przede wszystkim efekt końcowy widać natychmiast, do tego wiele szczegółów czy ujęć można skorygować, poprawić, zmniejszyć lub zwiększyć doświetlenie ekspozycji. Chociaż zaczynałem od samodzielnego wywoływania zdjęć czarno białych, a było to w czasach aparatu marki smiena Fotografuję głównie to, co zwróci moją uwagę, często podczas wypraw rowerowych. Ale oprócz tego przyrodę i obiekty.
JR: - No właśnie – jak pan godzi swą pracę z życiem rodzinnym?
GD: - Jest trudno. Ale przez tyle lat wypracowałem sobie dobry sposób. Podstawowa zasada to nieprzenoszenie do domu spraw służbowych. To są dwie różne rzeczy – życie rodzinne i życie policjanta.
JR: - A jakieś zdarzenie ze służby, które pana rozbawiło? Na przykład jadący po mieście rowerzysta z prędkością 70 km/h?
GD: - A bywa. Nie rowerzysta, ale mieliśmy zgłoszenie do kogoś, komu kury piały rano, a on twierdził, że nie po to przeprowadził się z Wrocławia na wieś, by teraz nie mieć ciszy. Albo mu kurz po mieszkaniu wokół łóżka „się rozrzuca”, było też wyjadanie w nocy przez nieznanego sprawcę dżemu z płatków róży, oraz wiercenie dziur w ścianie specjalną wiertarką z tłumikiem. Ale to skrajne przypadki, wiekszość interwencji to zgłoszenia, gdy ktoś naprawde potrzebuje pomocy. Sporo tego jest i każde musimy przyjąć, każde należy sprawdzić. Wie pan, że w roku 2008 mieliśmy prawie 3000 interwencji i taki poziom utrzymuje się od kilku lat? To daje ponad 8 dziennie. Przeważnie w służbie jest jeden radiowóz i trudno wszystko obsłużyć. Ludzie nie chcą zrozumieć, że czasami oczekiwanie na funkcjonariuszy przedłuża się, bo po prostu policjanci są w trakcie innego zdarzenia. Według zgłaszających jego sprawa jest najważniejsza, są niecierpliwi, skarżą się... Często narzekają, gdy oficer dyżurny pyta o dane: imię i nazwisko, adres zamieszakania oraz telefon. I tu, korzystając z okazji chciałbym wyjaśnić, że nie jest to celowe działanie dyżurnego mające zniechęcić rozmówcę, tylko takie są procedury. Bywa, że dzwoniący mówi: „po co mnie pan wypytuje, proszę szybko zająć się tą sprawą”. A jest to też konieczne, aby zmniejszyć ilość interwencji typu „głupi żart”, lub tzw niepotwierdzonych. Na szczęście dyżurni przyjmujący zgłoszenia są doświadczeni, do tego szkoleni z zachowań interpersonalnych i jakoś sobie radzimy. I jeszcze apel, żeby nie blokować linii telefonicznej zgłoszeniami nie dotyczącymi policji. W tym czasie może być tak, że nie dodzwoni się ktoś, kto naprawdę potrzebuje pomocy. Mieliśmy taki przypadek, gdy pani poprosiła o przeliczenie, jaki będzie dochód z jednego hektara pola uprawnego. Na informację, że dodzwoniła się do komisariatu, dalej nalegała na wykonanie obliczeń i podanie jej wyników.
JR: - A co to jest „kijanka”? Słyszałem na dole, czekając na pana, jak jeden z policjantów powiedział do kolegi: „Bierz kijankę, jest tam, gdzie zawsze”.


GD: - Chachacha, no podsłuchuje pan działania operacyjne! „Kijanka” to takie nasze pieszczotliwe nazwanie nowego radiowozu marki kia właśnie!
JR: - Na zakończenie – co chciałby pan powiedzieć mieszkańcom naszej gminy?
GD: - Chciałbym, by ludzie byli zadowoleni z pracy policji, czuli się bezpiecznie, by ze swoimi problemami docierali do dzielnicowych – i jeśli trzeba – także do mnie. Aby zachowywali się rozsądnie i nie stwarzali okazji dla złodzieja.

Częste błędy to pozostawianie w samochodzie wartościowych rzeczy w widocznym miejscu. I chyba specyfika naszych obywateli - pozostawianie samochodów na posesji nie zamkniętych, do tego jeszcze z kluczykami i dokumentami w środku! Koniecznie pilnowanie torebek damskich - zapinanie zamknięć, noszenie w sposób uniemożliwiający wyrwanie. Również należy uważać na umieszczanie przez kierowców na przednim siedzeniu „od” pasażera telefonów komórkowych, dokumentów, torebek. Sprawcy działają taką metodą, że jeden przechodzi przez przejście dla pieszych, a drugi z samochodu, który się zatrzymał aby przepuścić pieszego kradnie to, co znajduje się właśnie na fotelu pasażera. Po czym razem uciekają. Jeszcze zachowanie czujności gdy ktoś chce wejść do domu pod pozorem wizyty z zakładu energetycznego, czy też GOPS-u, czy pod pozorem różnych sprzedaży. Są jeszcze metody „na wnuczka”, „na alternator”, „na spiocha”.
I ostatnia rada dla wszystkich posiadaczy komórek, aby obowiązkowo odczytali numer IMEI swojego aparatu i zapisali go w domu - najlepiej hmm... na wewnętrznej stronie drzwi od szafy ubraniowej! Meble zmienia się rzadziej niż telefon - i oczywiście nikt nie zagubi szafy (śmiech).
Te dane odczytuje się wciskając kombinację klawiszy *#06#. W przypadku gdy telefon zostanie skardziony, policja na podstawie podanego numeru „z szafy” zarejestruje go w specjalnej bazie. Naprawdę warto tak zrobić! Sam osobiście znam kilka przypadków, gdzie udało się odzyskać skradziony aparat. I jeszcze na koniec życzę, gdy będzie się zmieniał komendant, aby był lepszy!!!

Jerzy Radek, Tygodnik Obornicki, 2009

 

Serwis prasowy nr 150
 marzec 2009