17 stycznia 2011
II MIĘDZYPOKOLENIOWY KONCERT KOLĘD I PASTORAŁEK
– „POKŁON ODDAWAJMY”
w wykonaniu chórów i solistów pod kierownictwem muzycznym Ewy
Skubisz
Oborniki Śląskie, kościół pw. NSPJ, 16 stycznia 2011 r. (niedziela),
godz. 15.30
Fotorelacja...
PROWADZENIE: ks. dr Bogdan Giemza SDS
„Niech mi będzie na koniec wyrazić nadzieję, że dzisiejsze pierwsze
kolędowanie będzie impulsem do organizowania kolejnych podobnych
inicjatyw. Patrząc na wykonawców i uczestników dzisiejszego
koncertu, widzimy jak łączy on różne pokolenia i pozwala łączyć
bogactwo tradycji religijnej oraz narodowej. Dziękując sobie
wzajemnie, zarazem życzmy podobnych udanych i owocnych spotkań”.
Szanowni Państwo! Może zdziwiliście się, że jeszcze nie zaczęliśmy
naszego kolędowania, a już mówię o zakończeniu. Dzisiejsze
kolędowanie jest aktualne, ja tylko przypomniałem dosłownie moje
myśli i pragnienia wypowiedziane na zakończenie I
Międzypokoleniowego koncertu kolęd i pastorałek pt. „Pokłon
oddawajmy”, jaki odbył się w tym kościele 17 stycznia 2010 roku.
Cieszę się, że nie zabrakło determinacji i dobrej woli pomysłodawcom
i organizatorom, dlatego dane nam jest spotkać się po raz drugi.
Osobiście dziękuję za zaufanie i ponowne obdarzenie mnie
prowadzeniem koncertu, tym razem już gościnnie z Trzebnicy.
A zatem spotykamy się po raz drugi. Formuła koncertu będzie podobna,
jak w ub. roku chociaż zmienią się niektórzy wykonawcy, by dać
szansę innym. Pragnę też wspomnieć o zmianach wykonawców w stosunku
do zapowiedzi na plakatach. Stało się to z różnych powodów, ale nie
będę się nad tym rozwodził. Gdy chodzi o prowadzenie koncertu z
mojej strony, to będzie ono podobne jak w ub. roku. Nie ograniczę
się do suchych zapowiedzi kolejnych wykonawców, ale będę chciał też
przekazać pewne treści związane bezpośrednio lub pośrednio z
tajemnicą Bożego Narodzenia. Jak powiedział Jan Paweł II o
Wadowicach: Tu się wszystko zaczęło. Z takim samym przekonaniem
trzeba nam powiedzieć: W Betlejem się wszystko zaczęło! – mówiąc o
kolędowaniu i pięknych zwyczajach bożonarodzeniowych. Pielęgnując te
zwyczaje „chcemy przecież odnaleźć w sobie coś więcej niż wydobyte
ze skrzyni pamięci choinkowe ozdoby życia, wydmuszki tradycji,
przyblakły łańcuch wspomnień, pozłotkę wzruszenia na twardej jak
orzech codzienności” (J. Kracik).
A zatem do dzieła. Moje uwagi i komentarze będą próbą odpowiedzi na
pytania jak to się stało, że Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia,
skąd wziął się obowiązujący sposób odliczania kolejnych lat,
dlaczego 1 stycznia jest początkiem nowego roku itp. Pragnę
nadmienić, że w przygotowaniach korzystałem zwłaszcza z opracowań
ks. prof. Józefa Naumowicza, znawcy pierwszych wieków
chrześcijaństwa i wykładowcy na Uniwersytecie Kardynała Stefana
Wyszyńskiego w Warszawie. Chodzi głównie o książkę „Geneza
chrześcijańskiej rachuby lat. Historyczno-teologiczne podstawy
systemu Dionizego Mniejszego”, Kraków – Tyniec 2000, jak również
liczne pomniejsze opracowania i wypowiedzi autora. Posiłkowałem się
również niektórymi opracowaniami ks. prof. Jana Kracika z Krakowa.
1. REFLEKSJA NAD CZASEM
Życie każdego i każdej z nas, rozgrywa się w wymiarze czasu.
Znaczymy go datą narodzin i zgonów. Znaczymy datami, które wycisnęły
piętno na ludzkiej historii. Ale skąd się wziął czas? Co to jest
czas? Płyną bowiem dni i miesiące, zmieniają się daty. Mówimy, że
upływa czas. Gdybyśmy jednak chcieli odpowiedzieć na pytanie, co to
jest czas, odpowiedź byłaby bardzo trudna.
Próbowali dać ją filozofowie i do dziś nie doszli do wspólnego
wyjaśnienia. Czas jest czymś wysoce abstrakcyjnym i nieuchwytnym,
ale zarazem czymś niezmiernie podstawowym i powszednim, z czym
spotykamy się na co dzień. Możemy zobaczyć wskazówki zegara, lecz
nie możemy zobaczyć czasu; dotykamy kalendarza i zrywamy z niego
kartki, lecz nie możemy dotknąć czasu. Słyszymy dzwonek budzika,
lecz nie słyszymy czasu. A jednak prawo upływu czasu rządzi nami
nieubłaganie. Jest ono czymś tak oczywistym, że nikt go nawet nie
sformułował, nie znajdziemy go w podręcznikach szkolnych. Nie bardzo
potrafimy dać sobie radę z czasem, chociaż w nim żyjemy. Może
dlatego, że najtrudniejsze do zauważenia jest to, co nam najbliższe.
Czy potrzebna jest nam refleksja nad czasem? Tak, bo przypomina nam
o jego wartości. W cywilizacjach wysoko rozwiniętych bardzo ceni się
czas. Również w kulturze chrześcijańskiej docenia się wartość czasu.
To Bóg jest dawcą czasu. Minionej sekundy, minuty nie da się już
wrócić i lepiej wykorzystać. One należą już do przeszłości. Dlatego
ceńmy sobie każdą chwilę życia, starając się właściwie je
wykorzystywać.
2. BOGACTWO SPOSOBÓW OBLICZANIA CZASU. „CZTERY TYSIĄCE LAT
WYGLĄDANY”.
W księdze liturgicznej zwanej „Martyrologium rzymskie”, znajdujemy
bardzo piękny i wymowny tekst. Był on zazwyczaj odczytywany lub
śpiewany w klasztorach w wigilię Bożego Narodzenia. Tekst podaje
datę narodzin Jezusa Chrystusa w sposób bardzo uroczysty według
kalendarza rzymskiego. Trzeba zaznaczyć, że dla nas w sposób bardzo
skomplikowany i zapewne niewielu potrafiłoby właściwie go
zinterpretować. Posłuchajmy tego opisu:
„Po upływie niezliczonych wieków od stworzenia świata, / kiedy to na
początku Bóg stworzył niebo i ziemię i ukształtował człowieka na
swój obraz; / również po bardzo wielu wiekach po potopie, kiedy to
Najwyższy położył łuk tęczy na obłokach jako znak przymierza i
pokoju; /
w dwudziestym pierwszym wieku od wyjścia Abrahama, naszego ojca w
wierze, z Ur Chaldejskiego; / w trzynastym wieku od wyjścia ludu
izraelskiego z Egiptu pod wodzą Mojżesza; / około tysięcznego roku
od namaszczenia Dawida na króla, / w sześćdziesiątym piątym tygodniu
według proroctwa Daniela; / w sto dziewięćdziesiątej czwartej
Olimpiadzie; w roku siedemset pięćdziesiątym drugim od założenia
miasta Rzymu; / w czterdziestym drugim roku panowania cesarza
Oktawiana Augusta; / gdy na całym świecie zapanował pokój; / Jezus
Chrystus, wiekuisty Bóg i Syn Odwiecznego Ojca, chcąc uświęcić świat
swoim miłościwym i najświętszym przybyciem, poczęty z Ducha
Świętego, po upływie dziewięciu miesięcy od chwili poczęcia, w
Betlejem judzkim rodzi się z Maryi jako człowiek: / Narodzenie Pana
naszego Jezusa Chrystusa według ciała”.
Zwróćmy uwagę, że w centrum tego opisu znajduje się radosna nowina,
że Chrystus stał się człowiekiem. W to cudowne wydarzenie wpisują
się nie tylko wydarzenia wiary (stworzenie świata, potop, Abraham,
Mojżesz), ale także sprawy znaczące na scenie politycznej: grecka
olimpiada, założenie miasta Rzymu czy rządy Cezara Augusta (B.
Mokrzycki, Oto jestem!, Kraków 2004, s. 38-42).
Tekst „Martyrologium” uświadamia jeszcze jedną bardzo ważną rzecz:
różne sposoby datowania stosowane w starożytnym świecie. Należy
pokrótce tylko wspomnieć, że upływający czas liczono według lat
panowania cesarza lub namiestnika czy też według urzędujących
konsulów. Inni stosowali liczenie od początku olimpiad, stworzenia
świata lub wreszcie „od założenia Rzymu” (ab urbe condita), chociaż
ten ostatni sposób nie był rozpowszechniony. W użyciu były też
rachuby lokalne. Jedną z nich była era Dioklecjana, zaczynająca się
od początku panowania tego cesarza, czyli 29 sierpnia 284 roku. Ten
sposób obliczania był stosowany zwłaszcza w Egipcie. Ta właśnie
rachuba posłużyła Dionizjuszowi Mniejszemu do zastąpienia ją rachubą
lat od narodzenia Chrystusa. Trzeba jednak pamiętać, że w niektórych
obszarach chrześcijańskich do dziś w kalendarzach liturgicznych bądź
też w bieżącym użyciu używane są inne starożytne systemy liczenia
lat. Poruszamy się w obszarze kultury starożytnej i
chrześcijańskiej. A przecież swoje sposoby miały ludy Azji czy
Ameryki. Wystarczy tylko wspomnieć, że niektórzy uczeni oceniają, iż
astronomia Majów liczy blisko 10 000 lat!
Za chwilę usłyszymy należącą do najbardziej znanych kolędę „Wśród
nocnej ciszy”. Do dziś niektórzy śpiewają w niej: „Cztery tysiące
lat wyglądany…”. Skąd i dlaczego taka liczba? Przypomnijmy najpierw,
że kolęda ta powstała u schyłku XVIII w. i była znana powszechnie na
początku XIX stulecia. Jest to o tyle ważne, że pasjonowano się
wtedy różnymi obliczeniami kiedy powstał świat. Panowało
przekonanie, że świat został stworzony ok. czterech tysięcy lat
przed Chrystusem. Jak to wyliczono? Zestawiając i interpretując dwa
teksty biblijne. Oto zestawiono opis stworzenia świata w ciągu
sześciu dni (por. Rdz 2,2) z wersem Psalmu 90,4 i nawiązującym doń
zdaniem z Drugiego Listu św. Piotra, że „jeden dzień u Pana jest jak
tysiąc lat” (2 P 3,8). Stąd nasuwa się prosty wniosek, że Chrystus
narodził się w połowie szóstego tysiąclecia od początku świata, bo
Adam został stworzony w szóstym dniu. Świat jednak nie przeminął ani
w roku 500, ani 1500 i rachuba 6 tysięcy lat nie bardzo pasowała.
Aby to jakoś rozwiązać i zachować przy tym odległą wtedy perspektywę
roku 2000, skracano przeszłość, dzielącą stworzenie świata od
Narodzenia Pańskiego. Przybliżoną zresztą liczbę lat wskazuje tzw.
żydowska era od stworzenia świata, używana do dziś, którą liczy się
od 3761 roku przed Chrystusem.
3. DLACZEGO BOŻE NARODZENIE OBCHODZIMY 25 GRUDNIA? NA JAKIEJ
PODSTAWIE OKREŚLONO DATĘ NARODZIN JEZUSA CHRYSTUSA?
Dlaczego Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia? Przecież w czasach
narodzin Pana Jezusa nie było w Betlejem urzędu stanu cywilnego, nie
było rachmistrzów i nie prowadzono akt metrykalnych.
Trzeba mieć na uwadze, że pierwsze pokolenie chrześcijan nie
interesowało się zbytnio datą Bożego Narodzenia. Dopiero na
przełomie II i III wieku wzrosła dociekliwość dotycząca się tej
kwestii. Jeszcze św. Klemens Aleksandryjski (†ok. 212 r.) pisał, że
istnieje wiele poglądów na temat ustalenia dokładnej daty narodzenia
Jezusa. Pierwszą wzmiankę o uznaniu 25 grudnia za dzień narodzin
Pana znajdujemy u św. Hipolita Rzymskiego w jego komentarzu do
Księgi Daniela z ok. 204 roku.
Podstawą obliczeń była Ewangelia św. Łukasza. Według niej, narodziny
Jezusa przypadły na czasy panowania Augusta: „wyszło rozporządzenie
cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie
(…) a wielkorządcą Syrii był wówczas Kwiryniusz”. Jezus zaś
rozpoczął działalność mając „lat około trzydziestu”, a było to „w
piętnastym roku panowania Tyberiusza Cezara”. Na podstawie tych
zwięzłych danych, Hipolit Rzymski, Euzebiusz z Cezarei obliczyli, że
narodziny Jezusa w Betlejem miały miejsce w czterdziestym drugim
roku panowania cezara Augusta, którego panowanie zaczynało się od
objęcia władzy nad Italią i prowincjami zachodnimi po bitwie pod
Filippi w 42 roku przed Chr.
Jeszcze dwie ważne wzmianki o świętowaniu 25 grudnia w tradycji
judaistycznej i rzymskiej. Dzień 25 grudnia w kalendarzu żydowskim
jest do dnia dzisiejszego dniem święta Chanuki, czyli święta
świateł. Z kolei w Rzymie 25 grudnia obchodzono święto „Natalis
solis invicti” (Narodzenie niezwyciężonego słońca). Przyjęcie daty
25 grudnia jako święta Natalis Christi (Narodzenia Chrystusa)
wskazywało na Chrystusowe narodzenie jako na zwycięstwo prawdziwego
światła. Wyraźną postać zyskało Boże Narodzenie dopiero w IV wieku.
Jednakże koloryt ludzkiego ciepła zyskało Boże Narodzenie dzięki św.
Franciszkowi z Asyżu. Jemu zawdzięczamy zwyczaj budowania żłóbka i
szopki na Boże Narodzenie.
Należy jednak mieć na uwadze, że określenie roku narodzin Chrystusa
nie było równoznaczne z wprowadzeniem go do kalendarzowej rachuby
czasu. Stało się to dopiero na początku VI wieku.
4. REFORMA DIONIZEGO. SKĄD SIĘ WZIĘŁA AKTUALNA RACHUBA LAT?
Na plakatach zapowiadających obecny koncert kolęd i pastorałek
widnieje zapowiedź, że odbędzie się 16 stycznia 2011 roku. Skąd się
wzięła taka rachuba i kto ją wymyślił?
Tytułem wprowadzenia - obecnie na świecie najpowszechniejsza jest
chrześcijańska rachuba lat, a w centrum tych obliczeń pozostają
narodziny Jezusa Chrystusa. Jest ona nazywana „erą Chrystusową”,
„erą Dionizego” od nazwiska jej twórcy, rzymskiego mnicha Dionizego
Mniejszego czy wreszcie, nazywana jest „naszą erą” przez tych,
którzy w nazwie chcą unikać imienia Chrystus. Jeśli nawet imię
Chrystusa jest pomijane, to i tak pozostaje ono punktem odniesienia.
Kim był mnich Dionizy Mniejszy, który stworzył powszechnie dziś
używaną rachubę czasu? Pochodził ze Scytii (prawdopodobnie to
dzisiejsza Dobrudża w Rumunii), jednakże niemal całe życie spędził w
Rzymie, gdzie zmarł w 540 roku. Należał do największych uczonych
swojej epoki, jednak określał siebie pokornym przydomkiem „Mniejszy”
(„Exiguus”). Należał do grona wielkich uczonych swoich czasów.
Posiadał bogatą wiedzę teologiczną i astronomiczną, biegle znał
język grecki i łaciński.
Na prośbę papieża Jana I w 525 roku opracował tabelę, zawierającą
daty obchodzenia Wielkanocy. Istniejący i obowiązujący wówczas
wykaz, autorstwa św. Cyryla Aleksandryjskiego, był doprowadzony do
531 roku. Dionizy na podstawie skomplikowanego systemu kalendarza
księżycowego i słonecznego opracował ruchome daty świętowania
Wielkanocy na dalsze 95 lat, czyli od 532 do 626 roku. Najbardziej
znaczącą nowością w obliczeniach mnicha Dionizego było przyjęcie
jako punktu odniesienia narodzenia Jezusa Chrystusa. Uzasadniał to
następująco: „Wybraliśmy liczenie lat od Wcielenia Pana naszego
Jezusa Chrystusa, aby bardziej był widoczny początek naszej nadziei
i by jaśniejszym światłem zabłysło dla nas źródło odnowienia ludzi,
czyli tajemnica naszego Odkupienia”. Dionizy odrzucił rachubę lat
według popularnej wówczas ery dioklecjańskiej, wg której obliczano
dotychczasowe obchody Wielkanocy. Zaczynała się ona od panowania
Dioklecjana (284 rok), jednego z największych cesarzy rzymskich i
zarazem najbardziej okrutnych prześladowców chrześcijan. Dionizy
świadomie pominął stosowanie tej ery, uzasadniając następująco: „Nie
chcieliśmy włączać do naszych obliczeń pamięci bezbożnika i
prześladowcy, który byt raczej tyranem niż władcą”. Dionizy nie
podawał jednak, w jaki sposób ustalił rok narodzenia Chrystusa. Nie
wiadomo nawet, czy sam się tym zajmował. Zapewne przyjął jedną z
wersji datowania spotykanych u autorów z III-V wieku.
Sumując, podkreślmy raz jeszcze, Dionizy jako teolog zwracał
szczególną uwagę na teologiczne znaczenie swej rachuby. W myśl tych
założeń mniej interesował go chronologia. Dla niego decydujące było
to, że narodzenie Jezusa jest momentem przełomowym w historii
ludzkości, początkiem i źródłem nadziei zbawienia.
5. UPOWSZECHNIENIE NOWEJ RACHUBY
Dziś nie wyobrażamy sobie chyba innego sposobu obliczania dat, niż
powszechnie stosowany, dlatego można powiedzieć, że rachuba
Dionizego ma nie tylko wymiar praktyczny, ale także jednoczący
ludzkość. Posługuje się nią ogromna część ludzkości, niezależnie od
światopoglądu i wyznania. Łączy więc narody świata i stanowi ważny
element wspólnego dziedzictwa kulturowego.
Wróćmy więc do VI wieku i mnicha Dionizego Mniejszego, twórcy nowej
rachuby lat. Żeby było ciekawiej, sam nie używał przyjętej przez
siebie rachuby do oznaczania jakichkolwiek innych wydarzeń czy
faktów poza wspomnianymi tabelami obchodów świąt Wielkanocy. Jak to
się stało, że mimo tego, rachuba rzymskiego mnicha wprowadzona w VI
wieku do dziś łączy narody świata i stanowi istotny element
wspólnego dziedzictwa kulturowego? Jaka była droga upowszechniania
się myśli Dionizego?
Do jej rozpowszechnienia przyczynił się wielki dziejopisarz z ósmego
wieku, św. Beda Wielebny, zwany też Czcigodnym († 735). Stosował on
konsekwentnie w opisach dawnych i współczesnych wydarzeń
historycznych obliczenia w stosunku do narodzin Jezusa. W ten sposób
utrwalił dzieło rzymskiego mnicha. Wkrótce w Anglii pojawiły się
pierwsze dokumenty prywatne i królewskie, które przyjmowały jako
podstawę datowania Boże Narodzenie. Tak więc ten sposób obliczania
upowszechnił się w VII-IX wieku najpierw na Wyspach Brytyjskich,
następnie w państwach karolińskich, by w XI wieku rozpowszechnić się
także w Italii. Hiszpania przyjęła nowy sposób rachuby lat dopiero w
XIV wieku, a ujednolicenie w całej Europie nastąpiło w roku 1700,
gdy w Rosji na mocy specjalnego ukazu cara Piotra Wielkiego
wprowadzono rachubę lat od Narodzenia Jezusa (!).
Jeszcze dwa dopowiedzenia. Pierwsza uwaga: około 1000 roku rachuba
Dionizego nie była jeszcze w powszechnym użyciu. Dlatego błędne są
opinie o katastroficznych nastrojach, jakie miałyby panować pod
koniec pierwszego tysiąclecia w oczekiwaniu roku 1000. Drugie
dopowiedzenie dotyczy próby usunięcia wspomnianej rachuby w czasach
nowożytnych we Francji. Podczas Rewolucji Francuskiej, która miała
wybitnie antychrześcijańskie i antykościelne nastawienie,
postanowiono wprowadzić nowy kalendarz, aby wyrugować odniesienie do
narodzin Jezusa. Zaczęto więc „majstrować” przy dotychczasowym
sposobie obliczania czasu. Najpierw rozpoczęto to odliczanie od 1
stycznia 1789 roku (miał być to początek „ery wolności”), później
punktem wyjścia miała być data 22 września 1792 roku (data
proklamacji Republiki). Rachuba ta jednak nie przetrwała i jak
szalony był pomysł, tak szybko upadł.
6. BŁĄD DIONIZEGO. CZY ZMIENIĆ KALENDARZ?
Dziś powszechnie wiadomo, że Dionizy popełnił błąd w swych
obliczeniach daty narodzin Jezusa Chrystusa. W rzeczywistości
należało przyjąć datę o kilka lat wcześniejszą. Mówi się, że od
czterech do siedmiu lat. Co z tym fantem zrobić? Czy istnieje
konieczność reformy kalendarza, jak niektórzy czasami sugerują?
Próbując odpowiedzieć, warto ponownie uzmysłowić sobie skomplikowane
i różnorodne sposoby obliczania lat w starożytności. Dionizy
Mniejszy, twórca nowej rachuby lat nie był historykiem i nie
prowadził szczegółowych badań historycznych. Jako teolog szczególną
uwagę przywiązywał natomiast do teologicznego znaczenia dat i
wydarzeń. Rok narodzenia Jezusa ustalił w ten sposób, że umieścił go
na początku jednego z cykli wielkanocnych (liczących 19 lat), a więc
w pierwszym jego roku. Uczynił to po to, by podkreślić, że Chrystus
jest początkiem wszystkiego, od Niego wszystko się zaczyna. Zgodnie
z tymi przyjętymi założeniami teologicznymi, była to rachuba
prawidłowa – jak podkreśla ks. prof. J. Naumowicz.
Z kolei ks. Jan Kracik pisze: „Przypomnienie umownego charakteru
terminu Bożego Narodzenia to nie odzieranie go ze swojskiego ciepła,
ale szansa uświadomienia codziennej aktualności prawdy, że Bóg stał
się człowiekiem. A to znacznie więcej niż traktowanie przez wielu
tej bliskości jako urodzinowej, która wzrusza i przemija wraz z
sypiącą się choinką”.
W związku ze wspomnianym błędem, w historii powraca pytanie: Czy
zatem nie należy zreformować kalendarza i dostosować go do
rzeczywistej daty narodzin Chrystusa? Zmiana kalendarza nie jest
prosta ani też konieczna – odpowiada ks. J. Naumowicz. Mimo większej
wiedzy historycznej, nadal trudno byłoby ustalić dokładny rok
narodzin Jezusa. Cytowany autor zwraca też uwagę na względy
praktyczne. Jakiekolwiek korekty kalendarza, wymagałoby zmiany dat
wszystkich wydarzeń historycznych, a to wprowadziłoby więcej
zamieszania, niż pożytku.
7. KALENDARZ JULIAŃSKI – KALENDARZ GREGORIAŃSKI
Jeszcze jedno ważne dopowiedzenie dotyczące reformy kalendarza,
określanego powszechnie jako gregoriański. Nowy rok cywilny
rozpoczyna się 1 stycznia, w nowy rok. Ale trzeba pamiętać, że jest
to data umowna i przyjęta raczej przypadkowo. W starożytnym bowiem
Rzymie nowy rok zaczynał się w marcu. Wyrazem tego są nazwy
miesięcy, zwłaszcza w niektórych językach: september (wrzesień),
czyli siódmy miesiąc od początku roku, oktober (październik) - ósmy,
november (listopad) – dziewiąty i december (grudzień) - dziesiąty. W
marcu dwaj konsulowie wybierani dokładnie na jeden rok obejmowali
swój urząd. Jednak w 153 roku przed Chrystusem obaj konsulowie
polegli w walce. Ponieważ trwała wojna i potrzebni byli przywódcy,
stąd szybko wybrano nowych, którzy objęli funkcję już 1 stycznia.
Odtąd data ta przyjęła się jako początek roku cywilnego. Tę tradycję
utrzymał Juliusz Cezar w reformie kalendarz w 46 roku przed Chr.
Kalendarz ten, zwany od imienia cezara „juliańskim”, stosowany był w
całym Cesarstwie Rzymskim, a następnie stał się dziedzictwem kultury
europejskiej i światowej.
W miarę upływu lat i wieków okazała się konieczna reforma kalendarza
juliańskiego. Nastąpiło to w XVI wieku z polecenia Grzegorz XIII,
stąd obecny kalendarz określa się od jego imienia „gregoriańskim”.
Czym była podyktowana konieczność reformy kalendarza? Otóż w
kalendarzu juliańskim rok liczył 365 dni, a co cztery lata - w tzw.
roku przestępnym - dodawano jeden dzień. Niezupełnie jednak zgadzał
się on z czasem astronomicznym. Był o 11 minut i 12 sekund dłuższy
od roku słonecznego, a więc od rzeczywistego czasu obiegu Ziemi
dookoła Słońca. Z tej, pozornie niewielkiej różnicy, w ciągu 128 lat
powstawał jeden pełny dzień. W ciągu kilkunastu wieków rozbieżności
między rokiem astronomicznym i kalendarzowym były coraz większe. Dla
Kościoła nie było to obojętne, gdyż zgodnie z postanowieniem Soboru
Nicejskiego z 325 roku Wielkanoc przypada w niedzielę po pierwszej
pełni wiosennej księżyca.
Dlatego w 1582 roku papież Grzegorz XIII wydał bullę „Inter
gravissimas”, która w trybie administracyjnym likwidowała 10 dni,
jakie w kalendarzu juliańskim narosły od Soboru Nicejskiego. Tak
więc rok 1582 skrócono o 10 dni, aby przywrócić zgodność dat z
kalendarzem słonecznym. Decyzją papieża po 4 października 1582 roku
nastąpił 15 października. Wg reformy papieskiej, rok przestępny
nadal obowiązywał co cztery lata jak w kalendarzu juliańskim, z tym,
że w ciągu każdych czterech wieków trzy takie lata będą jednak
zwyczajne (zawierające pełne setki lat, a nie dające się bez reszty
podzielić przez 400: np. 1700, 1800, 1900). Chodziło o to, aby na
przyszłość nie powstawała różnica między rokiem słonecznym i
kalendarzowym.
Kalendarz gregoriański przyjął się szybko w krajach katolickich,
następnie przyjęły go Kościoły protestanckie. Ale niektóre państwa,
zwłaszcza prawosławne, odeszły od tzw. „starego” kalendarza, czyli
juliańskiego dopiero w XX wieku, np. Bułgaria, Rumunia, Rosja,
Grecja. Musiały one jednak odjąć nie dziesięć, ale trzynaście dni.
Wynikało to stąd, że lata 1700, 1800 i 1900 w kalendarzu
gregoriańskim nie były przestępne i trwały o jeden dzień krócej niż
w juliańskim. Stąd powiększyły różnicę między oboma kalendarzami o
trzy dni. Kalendarz juliański stosują nadal Kościoły wschodnie,
głównie przy wyznaczaniu daty świąt liturgicznych.
************************
Dziękując za zaproszenie, za obecność i uwagę Państwa, na koniec
użyję formuły stosowanej przez konsulów rzymskich na zakończenie
przemówienia sprawozdawczego, którzy mówili: Feci quod potui,
faciant meliora potentes [zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech
zrobi lepiej]. Tymi słowami żegnam się z Państwem.
Fotorelacja...
●
Powrót do strony głównej...
●
Wejście do
archiwum wiadomości...
|
http://maly/oborniki/zpr/styczen_2006/spis_tresci.htm
Serwis prasowy nr 172
Styczeń 2011
|