nowy naglowek

Strona główna   Gmina   Rada Miejska   Urzad Miejski   Gminne Jednostki Organizacyjne

Geografia   Historia miasta   Kultura i sztuka   Turystyka i rekreacja   Oferta inwestycyjna   Teleadresy
 

17 stycznia 2011

      
    

II MIĘDZYPOKOLENIOWY KONCERT KOLĘD I PASTORAŁEK
– „POKŁON ODDAWAJMY”

w wykonaniu chórów i solistów pod kierownictwem muzycznym Ewy Skubisz
Oborniki Śląskie, kościół pw. NSPJ, 16 stycznia 2011 r. (niedziela), godz. 15.30

Fotorelacja...

PROWADZENIE: ks. dr Bogdan Giemza SDS

„Niech mi będzie na koniec wyrazić nadzieję, że dzisiejsze pierwsze kolędowanie będzie impulsem do organizowania kolejnych podobnych inicjatyw. Patrząc na wykonawców i uczestników dzisiejszego koncertu, widzimy jak łączy on różne pokolenia i pozwala łączyć bogactwo tradycji religijnej oraz narodowej. Dziękując sobie wzajemnie, zarazem życzmy podobnych udanych i owocnych spotkań”.
Szanowni Państwo! Może zdziwiliście się, że jeszcze nie zaczęliśmy naszego kolędowania, a już mówię o zakończeniu. Dzisiejsze kolędowanie jest aktualne, ja tylko przypomniałem dosłownie moje myśli i pragnienia wypowiedziane na zakończenie I Międzypokoleniowego koncertu kolęd i pastorałek pt. „Pokłon oddawajmy”, jaki odbył się w tym kościele 17 stycznia 2010 roku. Cieszę się, że nie zabrakło determinacji i dobrej woli pomysłodawcom i organizatorom, dlatego dane nam jest spotkać się po raz drugi. Osobiście dziękuję za zaufanie i ponowne obdarzenie mnie prowadzeniem koncertu, tym razem już gościnnie z Trzebnicy.

A zatem spotykamy się po raz drugi. Formuła koncertu będzie podobna, jak w ub. roku chociaż zmienią się niektórzy wykonawcy, by dać szansę innym. Pragnę też wspomnieć o zmianach wykonawców w stosunku do zapowiedzi na plakatach. Stało się to z różnych powodów, ale nie będę się nad tym rozwodził. Gdy chodzi o prowadzenie koncertu z mojej strony, to będzie ono podobne jak w ub. roku. Nie ograniczę się do suchych zapowiedzi kolejnych wykonawców, ale będę chciał też przekazać pewne treści związane bezpośrednio lub pośrednio z tajemnicą Bożego Narodzenia. Jak powiedział Jan Paweł II o Wadowicach: Tu się wszystko zaczęło. Z takim samym przekonaniem trzeba nam powiedzieć: W Betlejem się wszystko zaczęło! – mówiąc o kolędowaniu i pięknych zwyczajach bożonarodzeniowych. Pielęgnując te zwyczaje „chcemy przecież odnaleźć w sobie coś więcej niż wydobyte ze skrzyni pamięci choinkowe ozdoby życia, wydmuszki tradycji, przyblakły łańcuch wspomnień, pozłotkę wzruszenia na twardej jak orzech codzienności” (J. Kracik).

A zatem do dzieła. Moje uwagi i komentarze będą próbą odpowiedzi na pytania jak to się stało, że Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia, skąd wziął się obowiązujący sposób odliczania kolejnych lat, dlaczego 1 stycznia jest początkiem nowego roku itp. Pragnę nadmienić, że w przygotowaniach korzystałem zwłaszcza z opracowań ks. prof. Józefa Naumowicza, znawcy pierwszych wieków chrześcijaństwa i wykładowcy na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Chodzi głównie o książkę „Geneza chrześcijańskiej rachuby lat. Historyczno-teologiczne podstawy systemu Dionizego Mniejszego”, Kraków – Tyniec 2000, jak również liczne pomniejsze opracowania i wypowiedzi autora. Posiłkowałem się również niektórymi opracowaniami ks. prof. Jana Kracika z Krakowa.


1. REFLEKSJA NAD CZASEM

Życie każdego i każdej z nas, rozgrywa się w wymiarze czasu. Znaczymy go datą narodzin i zgonów. Znaczymy datami, które wycisnęły piętno na ludzkiej historii. Ale skąd się wziął czas? Co to jest czas? Płyną bowiem dni i miesiące, zmieniają się daty. Mówimy, że upływa czas. Gdybyśmy jednak chcieli odpowiedzieć na pytanie, co to jest czas, odpowiedź byłaby bardzo trudna.
Próbowali dać ją filozofowie i do dziś nie doszli do wspólnego wyjaśnienia. Czas jest czymś wysoce abstrakcyjnym i nieuchwytnym, ale zarazem czymś niezmiernie podstawowym i powszednim, z czym spotykamy się na co dzień. Możemy zobaczyć wskazówki zegara, lecz nie możemy zobaczyć czasu; dotykamy kalendarza i zrywamy z niego kartki, lecz nie możemy dotknąć czasu. Słyszymy dzwonek budzika, lecz nie słyszymy czasu. A jednak prawo upływu czasu rządzi nami nieubłaganie. Jest ono czymś tak oczywistym, że nikt go nawet nie sformułował, nie znajdziemy go w podręcznikach szkolnych. Nie bardzo potrafimy dać sobie radę z czasem, chociaż w nim żyjemy. Może dlatego, że najtrudniejsze do zauważenia jest to, co nam najbliższe.
Czy potrzebna jest nam refleksja nad czasem? Tak, bo przypomina nam o jego wartości. W cywilizacjach wysoko rozwiniętych bardzo ceni się czas. Również w kulturze chrześcijańskiej docenia się wartość czasu. To Bóg jest dawcą czasu. Minionej sekundy, minuty nie da się już wrócić i lepiej wykorzystać. One należą już do przeszłości. Dlatego ceńmy sobie każdą chwilę życia, starając się właściwie je wykorzystywać.


2. BOGACTWO SPOSOBÓW OBLICZANIA CZASU. „CZTERY TYSIĄCE LAT WYGLĄDANY”.

W księdze liturgicznej zwanej „Martyrologium rzymskie”, znajdujemy bardzo piękny i wymowny tekst. Był on zazwyczaj odczytywany lub śpiewany w klasztorach w wigilię Bożego Narodzenia. Tekst podaje datę narodzin Jezusa Chrystusa w sposób bardzo uroczysty według kalendarza rzymskiego. Trzeba zaznaczyć, że dla nas w sposób bardzo skomplikowany i zapewne niewielu potrafiłoby właściwie go zinterpretować. Posłuchajmy tego opisu:
„Po upływie niezliczonych wieków od stworzenia świata, / kiedy to na początku Bóg stworzył niebo i ziemię i ukształtował człowieka na swój obraz; / również po bardzo wielu wiekach po potopie, kiedy to Najwyższy położył łuk tęczy na obłokach jako znak przymierza i pokoju; /
w dwudziestym pierwszym wieku od wyjścia Abrahama, naszego ojca w wierze, z Ur Chaldejskiego; / w trzynastym wieku od wyjścia ludu izraelskiego z Egiptu pod wodzą Mojżesza; / około tysięcznego roku od namaszczenia Dawida na króla, / w sześćdziesiątym piątym tygodniu według proroctwa Daniela; / w sto dziewięćdziesiątej czwartej Olimpiadzie; w roku siedemset pięćdziesiątym drugim od założenia miasta Rzymu; / w czterdziestym drugim roku panowania cesarza Oktawiana Augusta; / gdy na całym świecie zapanował pokój; / Jezus Chrystus, wiekuisty Bóg i Syn Odwiecznego Ojca, chcąc uświęcić świat swoim miłościwym i najświętszym przybyciem, poczęty z Ducha Świętego, po upływie dziewięciu miesięcy od chwili poczęcia, w Betlejem judzkim rodzi się z Maryi jako człowiek: / Narodzenie Pana naszego Jezusa Chrystusa według ciała”.
Zwróćmy uwagę, że w centrum tego opisu znajduje się radosna nowina, że Chrystus stał się człowiekiem. W to cudowne wydarzenie wpisują się nie tylko wydarzenia wiary (stworzenie świata, potop, Abraham, Mojżesz), ale także sprawy znaczące na scenie politycznej: grecka olimpiada, założenie miasta Rzymu czy rządy Cezara Augusta (B. Mokrzycki, Oto jestem!, Kraków 2004, s. 38-42).

Tekst „Martyrologium” uświadamia jeszcze jedną bardzo ważną rzecz: różne sposoby datowania stosowane w starożytnym świecie. Należy pokrótce tylko wspomnieć, że upływający czas liczono według lat panowania cesarza lub namiestnika czy też według urzędujących konsulów. Inni stosowali liczenie od początku olimpiad, stworzenia świata lub wreszcie „od założenia Rzymu” (ab urbe condita), chociaż ten ostatni sposób nie był rozpowszechniony. W użyciu były też rachuby lokalne. Jedną z nich była era Dioklecjana, zaczynająca się od początku panowania tego cesarza, czyli 29 sierpnia 284 roku. Ten sposób obliczania był stosowany zwłaszcza w Egipcie. Ta właśnie rachuba posłużyła Dionizjuszowi Mniejszemu do zastąpienia ją rachubą lat od narodzenia Chrystusa. Trzeba jednak pamiętać, że w niektórych obszarach chrześcijańskich do dziś w kalendarzach liturgicznych bądź też w bieżącym użyciu używane są inne starożytne systemy liczenia lat. Poruszamy się w obszarze kultury starożytnej i chrześcijańskiej. A przecież swoje sposoby miały ludy Azji czy Ameryki. Wystarczy tylko wspomnieć, że niektórzy uczeni oceniają, iż astronomia Majów liczy blisko 10 000 lat!

Za chwilę usłyszymy należącą do najbardziej znanych kolędę „Wśród nocnej ciszy”. Do dziś niektórzy śpiewają w niej: „Cztery tysiące lat wyglądany…”. Skąd i dlaczego taka liczba? Przypomnijmy najpierw, że kolęda ta powstała u schyłku XVIII w. i była znana powszechnie na początku XIX stulecia. Jest to o tyle ważne, że pasjonowano się wtedy różnymi obliczeniami kiedy powstał świat. Panowało przekonanie, że świat został stworzony ok. czterech tysięcy lat przed Chrystusem. Jak to wyliczono? Zestawiając i interpretując dwa teksty biblijne. Oto zestawiono opis stworzenia świata w ciągu sześciu dni (por. Rdz 2,2) z wersem Psalmu 90,4 i nawiązującym doń zdaniem z Drugiego Listu św. Piotra, że „jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat” (2 P 3,8). Stąd nasuwa się prosty wniosek, że Chrystus narodził się w połowie szóstego tysiąclecia od początku świata, bo Adam został stworzony w szóstym dniu. Świat jednak nie przeminął ani w roku 500, ani 1500 i rachuba 6 tysięcy lat nie bardzo pasowała. Aby to jakoś rozwiązać i zachować przy tym odległą wtedy perspektywę roku 2000, skracano przeszłość, dzielącą stworzenie świata od Narodzenia Pańskiego. Przybliżoną zresztą liczbę lat wskazuje tzw. żydowska era od stworzenia świata, używana do dziś, którą liczy się od 3761 roku przed Chrystusem.


3. DLACZEGO BOŻE NARODZENIE OBCHODZIMY 25 GRUDNIA? NA JAKIEJ PODSTAWIE OKREŚLONO DATĘ NARODZIN JEZUSA CHRYSTUSA?
Dlaczego Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia? Przecież w czasach narodzin Pana Jezusa nie było w Betlejem urzędu stanu cywilnego, nie było rachmistrzów i nie prowadzono akt metrykalnych.
Trzeba mieć na uwadze, że pierwsze pokolenie chrześcijan nie interesowało się zbytnio datą Bożego Narodzenia. Dopiero na przełomie II i III wieku wzrosła dociekliwość dotycząca się tej kwestii. Jeszcze św. Klemens Aleksandryjski (†ok. 212 r.) pisał, że istnieje wiele poglądów na temat ustalenia dokładnej daty narodzenia Jezusa. Pierwszą wzmiankę o uznaniu 25 grudnia za dzień narodzin Pana znajdujemy u św. Hipolita Rzymskiego w jego komentarzu do Księgi Daniela z ok. 204 roku.
Podstawą obliczeń była Ewangelia św. Łukasza. Według niej, narodziny Jezusa przypadły na czasy panowania Augusta: „wyszło rozporządzenie cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie (…) a wielkorządcą Syrii był wówczas Kwiryniusz”. Jezus zaś rozpoczął działalność mając „lat około trzydziestu”, a było to „w piętnastym roku panowania Tyberiusza Cezara”. Na podstawie tych zwięzłych danych, Hipolit Rzymski, Euzebiusz z Cezarei obliczyli, że narodziny Jezusa w Betlejem miały miejsce w czterdziestym drugim roku panowania cezara Augusta, którego panowanie zaczynało się od objęcia władzy nad Italią i prowincjami zachodnimi po bitwie pod Filippi w 42 roku przed Chr.
Jeszcze dwie ważne wzmianki o świętowaniu 25 grudnia w tradycji judaistycznej i rzymskiej. Dzień 25 grudnia w kalendarzu żydowskim jest do dnia dzisiejszego dniem święta Chanuki, czyli święta świateł. Z kolei w Rzymie 25 grudnia obchodzono święto „Natalis solis invicti” (Narodzenie niezwyciężonego słońca). Przyjęcie daty 25 grudnia jako święta Natalis Christi (Narodzenia Chrystusa) wskazywało na Chrystusowe narodzenie jako na zwycięstwo prawdziwego światła. Wyraźną postać zyskało Boże Narodzenie dopiero w IV wieku. Jednakże koloryt ludzkiego ciepła zyskało Boże Narodzenie dzięki św. Franciszkowi z Asyżu. Jemu zawdzięczamy zwyczaj budowania żłóbka i szopki na Boże Narodzenie.
Należy jednak mieć na uwadze, że określenie roku narodzin Chrystusa nie było równoznaczne z wprowadzeniem go do kalendarzowej rachuby czasu. Stało się to dopiero na początku VI wieku.

4. REFORMA DIONIZEGO. SKĄD SIĘ WZIĘŁA AKTUALNA RACHUBA LAT?

Na plakatach zapowiadających obecny koncert kolęd i pastorałek widnieje zapowiedź, że odbędzie się 16 stycznia 2011 roku. Skąd się wzięła taka rachuba i kto ją wymyślił?
Tytułem wprowadzenia - obecnie na świecie najpowszechniejsza jest chrześcijańska rachuba lat, a w centrum tych obliczeń pozostają narodziny Jezusa Chrystusa. Jest ona nazywana „erą Chrystusową”, „erą Dionizego” od nazwiska jej twórcy, rzymskiego mnicha Dionizego Mniejszego czy wreszcie, nazywana jest „naszą erą” przez tych, którzy w nazwie chcą unikać imienia Chrystus. Jeśli nawet imię Chrystusa jest pomijane, to i tak pozostaje ono punktem odniesienia.
Kim był mnich Dionizy Mniejszy, który stworzył powszechnie dziś używaną rachubę czasu? Pochodził ze Scytii (prawdopodobnie to dzisiejsza Dobrudża w Rumunii), jednakże niemal całe życie spędził w Rzymie, gdzie zmarł w 540 roku. Należał do największych uczonych swojej epoki, jednak określał siebie pokornym przydomkiem „Mniejszy” („Exiguus”). Należał do grona wielkich uczonych swoich czasów. Posiadał bogatą wiedzę teologiczną i astronomiczną, biegle znał język grecki i łaciński.
Na prośbę papieża Jana I w 525 roku opracował tabelę, zawierającą daty obchodzenia Wielkanocy. Istniejący i obowiązujący wówczas wykaz, autorstwa św. Cyryla Aleksandryjskiego, był doprowadzony do 531 roku. Dionizy na podstawie skomplikowanego systemu kalendarza księżycowego i słonecznego opracował ruchome daty świętowania Wielkanocy na dalsze 95 lat, czyli od 532 do 626 roku. Najbardziej znaczącą nowością w obliczeniach mnicha Dionizego było przyjęcie jako punktu odniesienia narodzenia Jezusa Chrystusa. Uzasadniał to następująco: „Wybraliśmy liczenie lat od Wcielenia Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby bardziej był widoczny początek naszej nadziei i by jaśniejszym światłem zabłysło dla nas źródło odnowienia ludzi, czyli tajemnica naszego Odkupienia”. Dionizy odrzucił rachubę lat według popularnej wówczas ery dioklecjańskiej, wg której obliczano dotychczasowe obchody Wielkanocy. Zaczynała się ona od panowania Dioklecjana (284 rok), jednego z największych cesarzy rzymskich i zarazem najbardziej okrutnych prześladowców chrześcijan. Dionizy świadomie pominął stosowanie tej ery, uzasadniając następująco: „Nie chcieliśmy włączać do naszych obliczeń pamięci bezbożnika i prześladowcy, który byt raczej tyranem niż władcą”. Dionizy nie podawał jednak, w jaki sposób ustalił rok narodzenia Chrystusa. Nie wiadomo nawet, czy sam się tym zajmował. Zapewne przyjął jedną z wersji datowania spotykanych u autorów z III-V wieku.
Sumując, podkreślmy raz jeszcze, Dionizy jako teolog zwracał szczególną uwagę na teologiczne znaczenie swej rachuby. W myśl tych założeń mniej interesował go chronologia. Dla niego decydujące było to, że narodzenie Jezusa jest momentem przełomowym w historii ludzkości, początkiem i źródłem nadziei zbawienia.


5. UPOWSZECHNIENIE NOWEJ RACHUBY

Dziś nie wyobrażamy sobie chyba innego sposobu obliczania dat, niż powszechnie stosowany, dlatego można powiedzieć, że rachuba Dionizego ma nie tylko wymiar praktyczny, ale także jednoczący ludzkość. Posługuje się nią ogromna część ludzkości, niezależnie od światopoglądu i wyznania. Łączy więc narody świata i stanowi ważny element wspólnego dziedzictwa kulturowego.
Wróćmy więc do VI wieku i mnicha Dionizego Mniejszego, twórcy nowej rachuby lat. Żeby było ciekawiej, sam nie używał przyjętej przez siebie rachuby do oznaczania jakichkolwiek innych wydarzeń czy faktów poza wspomnianymi tabelami obchodów świąt Wielkanocy. Jak to się stało, że mimo tego, rachuba rzymskiego mnicha wprowadzona w VI wieku do dziś łączy narody świata i stanowi istotny element wspólnego dziedzictwa kulturowego? Jaka była droga upowszechniania się myśli Dionizego?
Do jej rozpowszechnienia przyczynił się wielki dziejopisarz z ósmego wieku, św. Beda Wielebny, zwany też Czcigodnym († 735). Stosował on konsekwentnie w opisach dawnych i współczesnych wydarzeń historycznych obliczenia w stosunku do narodzin Jezusa. W ten sposób utrwalił dzieło rzymskiego mnicha. Wkrótce w Anglii pojawiły się pierwsze dokumenty prywatne i królewskie, które przyjmowały jako podstawę datowania Boże Narodzenie. Tak więc ten sposób obliczania upowszechnił się w VII-IX wieku najpierw na Wyspach Brytyjskich, następnie w państwach karolińskich, by w XI wieku rozpowszechnić się także w Italii. Hiszpania przyjęła nowy sposób rachuby lat dopiero w XIV wieku, a ujednolicenie w całej Europie nastąpiło w roku 1700, gdy w Rosji na mocy specjalnego ukazu cara Piotra Wielkiego wprowadzono rachubę lat od Narodzenia Jezusa (!).
Jeszcze dwa dopowiedzenia. Pierwsza uwaga: około 1000 roku rachuba Dionizego nie była jeszcze w powszechnym użyciu. Dlatego błędne są opinie o katastroficznych nastrojach, jakie miałyby panować pod koniec pierwszego tysiąclecia w oczekiwaniu roku 1000. Drugie dopowiedzenie dotyczy próby usunięcia wspomnianej rachuby w czasach nowożytnych we Francji. Podczas Rewolucji Francuskiej, która miała wybitnie antychrześcijańskie i antykościelne nastawienie, postanowiono wprowadzić nowy kalendarz, aby wyrugować odniesienie do narodzin Jezusa. Zaczęto więc „majstrować” przy dotychczasowym sposobie obliczania czasu. Najpierw rozpoczęto to odliczanie od 1 stycznia 1789 roku (miał być to początek „ery wolności”), później punktem wyjścia miała być data 22 września 1792 roku (data proklamacji Republiki). Rachuba ta jednak nie przetrwała i jak szalony był pomysł, tak szybko upadł.


6. BŁĄD DIONIZEGO. CZY ZMIENIĆ KALENDARZ?

Dziś powszechnie wiadomo, że Dionizy popełnił błąd w swych obliczeniach daty narodzin Jezusa Chrystusa. W rzeczywistości należało przyjąć datę o kilka lat wcześniejszą. Mówi się, że od czterech do siedmiu lat. Co z tym fantem zrobić? Czy istnieje konieczność reformy kalendarza, jak niektórzy czasami sugerują?
Próbując odpowiedzieć, warto ponownie uzmysłowić sobie skomplikowane i różnorodne sposoby obliczania lat w starożytności. Dionizy Mniejszy, twórca nowej rachuby lat nie był historykiem i nie prowadził szczegółowych badań historycznych. Jako teolog szczególną uwagę przywiązywał natomiast do teologicznego znaczenia dat i wydarzeń. Rok narodzenia Jezusa ustalił w ten sposób, że umieścił go na początku jednego z cykli wielkanocnych (liczących 19 lat), a więc w pierwszym jego roku. Uczynił to po to, by podkreślić, że Chrystus jest początkiem wszystkiego, od Niego wszystko się zaczyna. Zgodnie z tymi przyjętymi założeniami teologicznymi, była to rachuba prawidłowa – jak podkreśla ks. prof. J. Naumowicz.
Z kolei ks. Jan Kracik pisze: „Przypomnienie umownego charakteru terminu Bożego Narodzenia to nie odzieranie go ze swojskiego ciepła, ale szansa uświadomienia codziennej aktualności prawdy, że Bóg stał się człowiekiem. A to znacznie więcej niż traktowanie przez wielu tej bliskości jako urodzinowej, która wzrusza i przemija wraz z sypiącą się choinką”.
W związku ze wspomnianym błędem, w historii powraca pytanie: Czy zatem nie należy zreformować kalendarza i dostosować go do rzeczywistej daty narodzin Chrystusa? Zmiana kalendarza nie jest prosta ani też konieczna – odpowiada ks. J. Naumowicz. Mimo większej wiedzy historycznej, nadal trudno byłoby ustalić dokładny rok narodzin Jezusa. Cytowany autor zwraca też uwagę na względy praktyczne. Jakiekolwiek korekty kalendarza, wymagałoby zmiany dat wszystkich wydarzeń historycznych, a to wprowadziłoby więcej zamieszania, niż pożytku.


7. KALENDARZ JULIAŃSKI – KALENDARZ GREGORIAŃSKI

Jeszcze jedno ważne dopowiedzenie dotyczące reformy kalendarza, określanego powszechnie jako gregoriański. Nowy rok cywilny rozpoczyna się 1 stycznia, w nowy rok. Ale trzeba pamiętać, że jest to data umowna i przyjęta raczej przypadkowo. W starożytnym bowiem Rzymie nowy rok zaczynał się w marcu. Wyrazem tego są nazwy miesięcy, zwłaszcza w niektórych językach: september (wrzesień), czyli siódmy miesiąc od początku roku, oktober (październik) - ósmy, november (listopad) – dziewiąty i december (grudzień) - dziesiąty. W marcu dwaj konsulowie wybierani dokładnie na jeden rok obejmowali swój urząd. Jednak w 153 roku przed Chrystusem obaj konsulowie polegli w walce. Ponieważ trwała wojna i potrzebni byli przywódcy, stąd szybko wybrano nowych, którzy objęli funkcję już 1 stycznia. Odtąd data ta przyjęła się jako początek roku cywilnego. Tę tradycję utrzymał Juliusz Cezar w reformie kalendarz w 46 roku przed Chr. Kalendarz ten, zwany od imienia cezara „juliańskim”, stosowany był w całym Cesarstwie Rzymskim, a następnie stał się dziedzictwem kultury europejskiej i światowej.
W miarę upływu lat i wieków okazała się konieczna reforma kalendarza juliańskiego. Nastąpiło to w XVI wieku z polecenia Grzegorz XIII, stąd obecny kalendarz określa się od jego imienia „gregoriańskim”. Czym była podyktowana konieczność reformy kalendarza? Otóż w kalendarzu juliańskim rok liczył 365 dni, a co cztery lata - w tzw. roku przestępnym - dodawano jeden dzień. Niezupełnie jednak zgadzał się on z czasem astronomicznym. Był o 11 minut i 12 sekund dłuższy od roku słonecznego, a więc od rzeczywistego czasu obiegu Ziemi dookoła Słońca. Z tej, pozornie niewielkiej różnicy, w ciągu 128 lat powstawał jeden pełny dzień. W ciągu kilkunastu wieków rozbieżności między rokiem astronomicznym i kalendarzowym były coraz większe. Dla Kościoła nie było to obojętne, gdyż zgodnie z postanowieniem Soboru Nicejskiego z 325 roku Wielkanoc przypada w niedzielę po pierwszej pełni wiosennej księżyca.
Dlatego w 1582 roku papież Grzegorz XIII wydał bullę „Inter gravissimas”, która w trybie administracyjnym likwidowała 10 dni, jakie w kalendarzu juliańskim narosły od Soboru Nicejskiego. Tak więc rok 1582 skrócono o 10 dni, aby przywrócić zgodność dat z kalendarzem słonecznym. Decyzją papieża po 4 października 1582 roku nastąpił 15 października. Wg reformy papieskiej, rok przestępny nadal obowiązywał co cztery lata jak w kalendarzu juliańskim, z tym, że w ciągu każdych czterech wieków trzy takie lata będą jednak zwyczajne (zawierające pełne setki lat, a nie dające się bez reszty podzielić przez 400: np. 1700, 1800, 1900). Chodziło o to, aby na przyszłość nie powstawała różnica między rokiem słonecznym i kalendarzowym.
Kalendarz gregoriański przyjął się szybko w krajach katolickich, następnie przyjęły go Kościoły protestanckie. Ale niektóre państwa, zwłaszcza prawosławne, odeszły od tzw. „starego” kalendarza, czyli juliańskiego dopiero w XX wieku, np. Bułgaria, Rumunia, Rosja, Grecja. Musiały one jednak odjąć nie dziesięć, ale trzynaście dni. Wynikało to stąd, że lata 1700, 1800 i 1900 w kalendarzu gregoriańskim nie były przestępne i trwały o jeden dzień krócej niż w juliańskim. Stąd powiększyły różnicę między oboma kalendarzami o trzy dni. Kalendarz juliański stosują nadal Kościoły wschodnie, głównie przy wyznaczaniu daty świąt liturgicznych.


************************

Dziękując za zaproszenie, za obecność i uwagę Państwa, na koniec użyję formuły stosowanej przez konsulów rzymskich na zakończenie przemówienia sprawozdawczego, którzy mówili: Feci quod potui, faciant meliora potentes [zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej]. Tymi słowami żegnam się z Państwem.



Fotorelacja...


Powrót do strony głównej...
Wejście do archiwum wiadomości...


http://maly/oborniki/zpr/styczen_2006/spis_tresci.htm

Serwis prasowy nr 172
Styczeń 201
1