21 lipca 2000

"CHCĘ ŻYĆ BEZPIECZNIE"

Ideą Ośrodka, który my powołujemy jest, żeby ofiary przemocy, po przejściu wszechstronnej terapii w naszym Ośrodku, wracały do normalnego życia silne psychicznie i z pełnym poczuciem własnej wartości.

Z Irena Dykier, radną Rady Miejskiej w Obornikach Śląskich, pomysłodawczynią powołania Ośrodka Wsparcia Społecznego w ramach Stowarzyszenia "CHCĘ ŻYĆ BEZPIECZNIE" rozmawia Romana Obrocka. Prezesem Stowarzyszenia jest Barbara Mielnicka.

Romana Obrocka: Zbliża się termin otwarcia Ośrodka Wsparcia Społecznego w ramach Stowarzyszenia "CHCĘ ZYĆ BEZPIECZNIE". Proszę powiedzieć czy jest to Pani dziecko?

Irena Dykier: Przyznam, że pomysł jest mój. Od lat utrzymuję kontakty z Europejskim Stowarzyszeniem Kobiet w Policji. Uczestniczę w spotkaniach zagranicznych. Mamy wymianę z Holandią i Stanami Zjednoczonymi. Widziałam świetnie działający ośrodek w Utrechcie. U nas takiego ośrodka nie ma.

R.O.: W ogóle w Polsce?

I.D.: Tak, chociaż są różne stowarzyszenia i domy przyjmujące na pobyt dzienny lub dłuższy ofiary przemocy, szczególnie kobiety, same lub z dziećmi. Działa to na zasadzie schronienia. Ideą Ośrodka, który my powołujemy jest, żeby ofiary przemocy, po przejściu wszechstronnej terapii w naszym Ośrodku, wróciły do normalnego życia silne psychicznie i z pełnym poczuciem własnej wartości.

R.O.: Czy jest to zadanie, które kobiety w Policji wzięły sobie za punkt honoru?

I.D.: Nie, pomysł jest mój, a wziął się z obserwacji i porównywania rzeczywistości zachodniej z rzeczywistością, która wynika z zapisów naszego Kodeksu Karnego. Na Zachodzie w wyniku takich działań jak my podejmujemy zmieniono Kodeks Karny. Ofiara jest oddzielona od sprawcy. Z domu nie ucieka kobieta czy dzieci, to znaczy w ogóle osoba pokrzywdzona bez względu na płeć. Musi odejść ta strona, która jest sprawcą zdarzenia. Chciałam podjąć temat na szczeblu centralnym, ale jaką siłę oddziaływania ma osoba z prowincji, we Wrocławiu pracuję dopiero od sześciu lat, bez znajomości, układów i pieniędzy. Wybrałam inną drogę. Podjęłam temat w kampanii wyborczej do rad gmin. Miałam hasło "CHCĘ ŻYĆ BEZPIECZNIE" myśląc, że na obszarze małej gminy czy powiatu można utworzyć Ośrodek Wsparcia Społecznego. Potem powinny powstawać kolejne ośrodki w kraju, o problemie relacji ofiara - sprawca zacznie mówić się coraz głośniej i nie będzie można udawać, że tak drastyczny problem nie istnieje. Działalność naszych placówek będzie również formą wywierania nacisku na parlamentarzystów, bo to oni przecież tworzą prawo.

R.O.: Rozumiem, że zwracała się Pani do wielu osób na stanowiskach z prośbą o wsparcie.

I.D.: W kraju zmieniają się rządy i parlamenty. Nasza inicjatywa jest ponadpartyjna. Do swojego pomysłu zaraziłam wiele osób na naszym terenie i w Województwie, łącznie z Kościołem. Uzyskałam poparcie. W maju zarejestrowaliśmy Stowarzyszenie "CHCĘ ŻYĆ BEZPIECZNIE", żeby mieć osobowość prawną.

Cztery pomieszczenia przy ulicy Parkowej 9, z których Starostwo Powiatowe wyprowadziło Poradnię Pedagogiczną nasza gmina wyremontowała siłami Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i nieodpłatnie przekaże na rzecz Stowarzyszenia. Materiały budowlane, wyposażenie, meble, zabawki dostaliśmy od sponsorów, a nie od instytucji zajmujących się patologiami społecznymi. W ubiegłym roku odbyło się spotkanie przedstawicieli 6 gmin. Osobą wspierającą okazała się tylko Monika Międzyrzecka szefowa Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wołowie. Młoda, aktywna czująca problem pokrzywdzonych i bezdomnych. Zadeklarowała nawet pomoc, chociaż to sąsiednia gmina. Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że Zbigniew Małkiewicz dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Trzebnicy stwierdził, że nie ma absolutnie pieniędzy, chociaż w swojej strukturze ma gminne ośrodki wsparcia społecznego. W tej sprawie z burmistrzem Jerzym Wiśniewskim byłam u Starostów Powiatowych i cisza.

R.O.: Na jakim etapie jest organizacja Ośrodka i na kiedy planowane jest otwarcie?

I.D.: Jak już mówiłam dzięki sponsorom i gminie remont jest na ukończeniu łącznie z wylakierowaną podłogą i parkietem. Otwarcie planujemy na dzień między 1, a 5 sierpnia. W tej chwili brakuje nam pieniędzy na studio przesłuchań. Jest to najważniejszy element w wyposażeniu Ośrodka. Trochę pieniędzy dostaniemy z funduszu profilaktyki. Na wyposażenie studia musi odbyć się przetarg. Te sprawę pilotuje burmistrz Adam Stocki.

R.O.: Kto wobec tego, przy tak dotkliwym braku pieniędzy, będzie pracował w Ośrodku?

I.D.: Zaczęli zgłaszać się psychoterapeuci, psycholodzy, którzy chcieliby pracować w tego typu Ośrodku. Wiedzą, że na razie nie ma pieniędzy. Stowarzyszenie liczy 26 osób i mamy tylko skromne składki. Mamy natomiast napisanych kilka programów, w oparciu o które Ośrodek będzie pracował i na które można otrzymać pieniądze z różnych funduszy.

R.O.: Z jakich funduszy?

I.D.: W Urzędzie Wojewódzkim, w organizacjach pozarządowych, w Ministerstwie Oświaty. Napisaliśmy programy do organizacji pozarządowych zagranicznych właśnie w Holandii i w Stanach Zjednoczonych. Liczymy też na Jolantę Kwaśniewską, która prowadzi fundację "Bez Barier". Udało mi się nawiązać kontakt z Rzecznikiem Praw Ofiary z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pan deklaruje pomoc i chętnie przyjedzie na otwarcie Ośrodka.

R.O.: Jak będzie wyglądała praca Ośrodka?

I.D. Wszystko jest już przygotowane czekamy tylko na montaż studia nagrań - pierwszego w Polsce w tego typu placówce. Tym właśnie różnimy się od innych ośrodków w kraju. Zeznanie osoby pokrzywdzonej będzie nagrywane. W tym momencie kaseta jest już dowodem w sprawie. Nie będzie - tak jak się odbywa to teraz - wielokrotnych przesłuchań, konfrontacji twarzą w twarz, co dla osób poszkodowanych, szczególnie dla dzieci molestowanych seksualnie jest bardzo bolesne. Późniejsza terapia będzie się odbywać również pod kontrolą kamer. Materiał jest nagrywany i wiadomo , co się dzieje. Pytał mnie Pan, który proponował montaż studia, dlaczego monitory powinny być kolorowe, przecież są droższe. Dlatego, że na czarno - białym monitorze trudno zobaczyć krew lub siniaki.

R.O.: Czym jeszcze, równie innowacyjnym będzie wyróżniał się Ośrodek?

I.D.: Jeszcze ważniejszym elementem pracy Ośrodka jest "opiekun ofiary". Mówił o tym ostatnio w którymś z wywiadów Rzecznik Praw Ofiary na przykładzie holenderskiego ośrodka, z tym że tam taka osoba jest w strukturach policji. Powinien być to człowiek prowadzący poszkodowaną od chwili zgłoszenia. Pełniąc dyżur telefoniczny w Ośrodku, przyjmuje zgłoszenie, wszystko rejestruje w papierach, nawiązuje kontakt z ofiarą, organizuje lekarza, policjanta, psychologa, terapeutę, cały czas jest przy osobie poszkodowanej. Opiekunem ofiary powinna być osoba niezwykle ciepła i wzbudzająca zaufanie.

R.O.: Skąd się biorą fachowcy obdarzeni dodatkowo takimi cechami?

I.D.: Przechodzą szkolenia w kraju i za granicą. Dobór osób do pracy w Ośrodku musi być niezwykle staranny. Jeżeli psycholog czy psychoterapeuta musi być po studiach i szkoleniach, to inne osoby dyżurujące nie mogą być z wyboru "po znajomości". W tej pracy trzeba dać siebie.

R.O.: Ośrodek będzie czynny w godzinach?

I.D.: Powinien być czynny całą dobę. Na razie zaczynamy w godzinach od 8.00 do 22.00. Na początek telefon zaufania i wolontariat. Osoby z wykształceniem pedagogicznym, psychologicznym, studenci z Wrocławia chcą tak pracować. Osoba dyżurująca przyjmie zgłoszenie i skontaktuje z biegłym sądowym, policjantem, czy naszym lekarzem, który również deklaruje wolontariat.

R.O.: Dobrze, ale chyba nie można oprzeć działalności Ośrodka, który bardzo poważnie podchodzi do problemu, chce zaistnieć na stałe i być wiodącym w kraju, na wolontariacie?

I.D.: Nie, nie można. Będziemy prosić Wójtów i Burmistrzów gmin powiatu trzebnickiego, aby w przyszłorocznym budżecie, w zadaniach własnych gmin ujęto działalność naszego Ośrodka. Licząc koszty wyszło około 80 tysięcy. Gdyby każda z gmin dała maksimum 10 tysięcy, do tego pieniądze z programów, to już wystarczy, żeby Ośrodek funkcjonował całą dobę.

R.O.: Byłby wtedy Ośrodkiem powiatowym?

I.D.: Tak, byłby Ośrodkiem międzygminnnym dla sześciu gmin powiatu trzebnickiego.

R.O.: Jakie ma Pani rozeznanie, jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na taki Ośrodek?

I.D.: Po pierwsze znam specyfikę pracy Policji, a po drugie Komisja Ładu i Porządku, w składzie której jestem, pełni dyżury w Urzędzie Gminy w każdą środę od początku ubiegłego roku. Zgłaszają się osoby poszkodowane, często opowiadają nam jak nonszalancko i niekompetentnie zostały potraktowane przez dyżurnego policjanta. Znam przypadek, że pobitej przez męża kobiecie policjant kazał wracać do domu i załatwić sprawę we własnym zakresie. Nie wspomnę już o podjęciu próby skontaktowania się z lekarzem czy odpowiednimi służbami. Osoby i instytucje pracujące w tym samym temacie, pracują jakby osobno. Jeżeli do mnie do domu zadzwoni osoba po godzinie 22.00 i mówi, że dziecko jest narkomanem i lekarz nie chce go przyjąć, wówczas ja korzystając ze swoich znajomości rozwiązuję problem. Przez te półtora roku udało mi się rozwiązać, czy przyspieszyć rozwiązanie wiele problemów wielu osób.

R.O.: Czy na dyżury Komisji zgłaszają się osoby tylko z gminy?

I.D.: Zdarza się tak, że do mnie do domu lub na dyżur dzwonią ludzie spoza gminy, dlatego chcemy, żeby nasz Ośrodek był o zasięgu powiatowym.

R.O.: A skąd wiedzą?

I.D.: Nie wiem. Może z szeptanej plotki, może ze spotkań z kierownikami opieki społecznej. Dowiadują się, że funkcjonują takie dyżury gdzie problem można załatwić rzetelnie i przyjeżdżają. Bardzo poważnym problemem, na którego temat panuje obłudne milczenie jest sprawa molestowania seksualnego córek przez własnych ojców. To jest przerażające ale prawdziwe i w dodatku narasta. Problemem jest narkomania. Również przemoc wobec kobiet. Przykład. W bardzo zamożnej rodzinie kobieta jest bita przez męża. Ma wysoką pozycję społeczną. Chce iść rano do pracy, a nie może bo jest cała sina.

R.O.: Czyli problem przemocy nie dotyczy tylko marginesu społecznego?

I.D.: Nie, nie. Sprawcami przemocy są często ludzie z wyższym wykształceniem. Na naszych dyżurach rozmawiamy z ich ofiarami, chcą się nas poradzić. Na dyżurach otrzymują bezpłatne porady, czasami bardzo ważne. W sytuacji gdy u adwokata taka porada kosztuje 400 złotych na dzień dobry. My pomagamy załatwić problem szybko, sprawnie i dyskretnie.

R.O. Czy to znaczy, że inicjatywa trafia w zapotrzebowanie społeczne?

I.D.:łtora roku pracy na dyżurach wskazuje, że w samo sedno. Spotyka się to również z zainteresowaniem księży. W środowisku, gdzie księża mają duży autorytet jest to bardzo ważne. Księża mówią o wielu sprawach na kazaniach. Interesuje ich temat przemocy, narkomanii. W Bagnie są księża, którzy w tych zagadnieniach kształcili się za granicą. Znają problem, chcą pomagać i to jest bardzo pozytywne. Przyszłość pokaże jak zafunkcjonuje nasza idea wcielona w praktykę.

R.O.: Co chciałaby Pani jeszcze powiedzieć ?

I.D.: Do naszego Ośrodka chcę zaprosić moich zaprzyjaźnionych parlamentarzystów, z którymi współpracuję jako pracownik Policji. Niech zobaczą i usłyszą, a potem niech mówią o tym w Warszawie, tam gdzie się stanowi prawo. Będzie to nasz udział w pracy na rzecz zmiany Kodeksu Karnego. SPRAWCA NIE MA DOSTĘPU DO OFIARY.

R.O.: Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę siły, wytrwałości i konsekwencji w realizacji swojej idei.

WYWIAD AUTORYZOWANY

Serwis prasowy nr 24
28 lipca 2000

Serwis prasowy nr 23
21 lipca 2000

Serwis prasowy nr 22
14 lipca 2000