nowy naglowek

Strona główna   Gmina   Rada Miejska   Urzad Miejski   Gminne Jednostki Organizacyjne

Geografia   Historia miasta   Kultura i sztuka   Turystyka i rekreacja   Oferta inwestycyjna   Teleadresy
 

14 listopada 2011

      
    

Klasa Ia, 1956

Tak jest napisane na odwrocie fotografii, którą przyniosła nam pani Irena Kwiatkowska. I jeszcze tą samą ręką wykaligrafowane nazwisko "Kurowski Jan".


Plik do pobrania (jpg)
Plik do pobrania (tiff)

Szanowni Państwo,
Spróbujmy opisać to zdjęcie. Na razie wiemy, że wychowawczynią z fotografii jest pani  Ida Ignatiew, która siedzi w otoczeniu swoich uczniów. Jeżeli ktoś rozpozna siebie lub koleżankę czy kolegę - bardzo proszę o przesłanie wiadomości obrocka@oborniki-slaskie.pl

Romana Obrocka

Witam!
Dotarło do mnie zdjęcie mojej klasy, wzruszające... W Obornikach nie mieszkam już od 36 lat. Niestety nie utrzymuję też kontaktów z kolegami. Uleciał czas, uleciały też nazwiska ale może będę pomocna...

Patrząc na fotografię
od lewej przy P. Ignatiew 1. Basia Stajniak , 2 ... 3. Janka Nowak (?) 4 ... 5 Barańska (?) 6. Stasia Korzeniowska ,
od prawej: 1. Ewa Szymańska, 2. Ela Żak, 3. Basia Hola, 4 ... , 5. Ewa Kazimierczak,
II rząd od lewej: 1. Teresa Pieronek, 2. Ala Marcinkowska, 3. Bogusia Howorus, 4. Krystyna Cieplińska, 5. Lipińska, 6. Danka Dudzik, 7 ..., 8... , 9 ...,
III rząd chłopcy: 1. Henio Trojner, 2. Paluszyński, 3. Roch Pyczak, 4. Henio Małkiewicz, 5 ... 6. Tobolski, 7 ...
IV rząd 1. Jaś Kurowski, 2 ..., 3 ..., 4..., 5. Bogdan Łakomy, 6. Andrzej Gajewski, 7. Bortnicki.
To były inne czasy w szkole niż obecnie, Pani Ignatiew była bardzo wymagającą nauczycielką.

Ela Jendrzejczak, 22.10.2011

Po otrzymaniu od Pani Elżbiety Jendrzejczak opisu fotografii, poprosiłam o tekst wspomnieniowy z owego czasu w Obornikach Śląskich. 14 listopada 2011 w poczcie elektronicznej znalazłam opowiadanie, za które serdecznie dziękuję oraz przyłączam się do apelu Autorki zamieszczonego w ostatnim akapicie tekstu.
Romana Obrocka


I a, 1956 r.

Okazuje się, że teleportacja w tamte czasy nie jest łatwa, może dlatego, że nie ma znikąd podpowiedz, zresztą w tamtych latach byłoby to niedopuszczalne. W tamtych czasach byłam dziewczątkiem drobniutkim, chorowitym i okropnie wstydliwym, zresztą pamiętam, że wszystkiego się bałam… Pani Ignatiew też ; zresztą wszyscyśmy się jej bali. Przestrzegała dyscypliny i była bardzo wymagająca. Mowy nie było o podpowiedziach, hałasie w czasie lekcji, oglądaniu się, itp. Wykładów słuchało się z rękoma założonymi do tyłu.

Budynek szkoły przy ulicy Bolesława Bieruta (obecnie Stefana Kardynała Wyszyńskiego) był bardzo zniszczony. Nasza klasa znajdowała się na końcu korytarza, po prawej stronie (naprzeciwko pokoju nauczycielskiego) i z widokiem na kościół. Lekcje religii odbywały się poza szkołą w salce katechetycznej. Ławki szkolne były drewniane z zespolonym blatem, połączone drewnianym siedziskiem z oparciem. Pośrodku blatu był kałamarz z atramentem. Jeśli siedziałaś po lewej stronie, to OK., jeśli po prawej, to kleksy na kartkach zeszytów zdarzały się nader często, a za nie dostawało się „łapy”. Pisaliśmy obsadką z drewna ze stalówką. Obsadki były różne, ja miałam taką śliczną , kolorową wręcz tęczową. Stalówka to też był specyfik. Jeśli miałaś zwykłą, to pisało się gorzej, jeśli była taka „złota „ z kuleczką na końcówce, to pisało się znacznie lepiej. Uczono nas kaligrafii. I to było pożyteczne: wyrabiało pewne cechy charakteru , jak cierpliwość i staranność. Tzw. swoim charakterem pisma można było pisać dopiero w klasach wyższych.

Wszyscy obowiązkowo nosiliśmy fartuszki z białymi kołnierzykami (chłopcy stanowili wyjątek nie wiem dlaczego?) i koniecznie tarcza z emblematem szkoły na ramieniu. Tarcze były kolorowe dla różnych szkół. W owym czasie w Obornikach Śląskich były dwie podstawówki: „Jedynka” i nasza „Dwójka”.
W klasach I i II lekcje prowadził jeden nauczyciel, dopiero później dochodzili inni. Najwcześniej była zmiana z matematyką. Chyba już w III klasie prowadził ją Pan Skorupa , starszy pan , dobry stary nauczyciel , wymagający, ale wspominam jego bardzo pozytywnie. Pamiętam też zabawne wydarzenie na lekcji przyrody (biologii): na zadane przez nauczycielkę pytanie, wyrwałam się do odpowiedzi razem z kolegą Pyczakiem , odpowiedziałam pierwsza, a on na to „o ty sroko, wyrwałaś mi to z ust!”. Od tej pory wszyscy nazywali mnie „Sroka”.

Należałam do Kółka Literackiego, chętnie uczyłam się wierszy i klepałam je na wszystkie okazje: 1 Maja , imieniny pana Dyrektora, urodziny ks. Proboszcza. Chętnie uczestniczyłam też w zajęciach Kółka Dramatycznego, ale zawód wybrałam całkiem inny. Koniecznie trzeba było chodzić do biblioteki, którą prowadziła Pani Szubert. Należało się też do SKS i SKO. Prowadziłam też sklepik szkolny, w którym trzeba było się samodzielnie rozliczać, ale wyleciałam z niego za zbytnie upodobanie do słodyczy.

Wydawało się, że nie interesowały nas wydarzenia obok , problemy polityczne i ekonomiczne, a czasy były ciężkie. Mieliśmy jednak świadomość sytuacji politycznej: pochodziliśmy z rodzin przesiedleńczych i jak to dzieci słuchało się wszystkiego.

Myślę że byłoby bardzo ciekawie gdyby inni uczniowie dołączyli swoje wspomnienia.

E. Jendrzejczak z domu Żak












Powrót do strony głównej...
Wejście do archiwum wiadomości...


http://maly/oborniki/zpr/styczen_2006/spis_tresci.htm

Serwis prasowy nr 182
 Listopad 2011