12 listopada 2010
Karol Wojtyła
MYŚLĄC OJCZYZNA…
Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,
mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega ku
innym,
aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas:
z niej się wyłaniam… gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak
skarb.
Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą
wypełnia.
GDY DOOKOŁA MÓWIĄ JĘZYKAMI…
1. Gdy dookoła mówią językami, jak narastały pokolenia, wnosząc do
skarbca swej ziemi rzeczy stare i nowe –
Ziemia stała się łożyskiem świateł zapalonych głęboko w ludziach,
płynęły wciąż jednakowo te same rzeki i wciąż na nowo opływał ziemię
strumień mowy wzbierający historią.
Wody rzek zbiegały ku dołowi, strumień mowy dążył w stronę szczytu.
Szczytem był każdy człowiek wyrastający z tej ziemi i każdy nim jest –
równocześnie szczyt wznosi się ponad każdym i ponad wszystkimi, wznosi
się coraz stromiej i coraz głębiej zapada w sumienia.
2. Gdy dokoła mówią językami, dźwięczy pośród nich jeden: nasz własny.
Zagłębia się w myśli pokoleń i ziemię naszą opływa i staje się dachem
domu, w którym jesteśmy razem – poza nim dźwięczy rzadko –
(w grupach ludzi, którzy mówią wokoło, jakby wyspy opłynięte oceanem
powszechnej ludzkiej mowy, nie znajduję własnej fali) –
nie rozszerzyły się zasoby mej ziemi, jeśli nawet odpłynęła mowa, to
żeby zanikać powoli w wysychających łożyskach –
nie podjęły mowy moich ojców języki narodów, tłumacząc „za trudno” lub
„zbędna” –
na wielkim zgromadzeniu ludów mówimy nie swoim językiem.
Język własny zamyka nas w sobie: zawiera a nie otwiera.
3. Tak zwarci wśród siebie jedną mową, istniejemy w głąb własnych
korzeni, czekają na owoc dojrzewań i przesileń.
Ogarnięci na co dzień pięknem własnej mowy, nie czujemy goryczy, chociaż
na rynkach świata nie kupują naszej myśli z powodu drożyzny słów.
Czyż nie żywimy pragnienia głębszej jeszcze wymiany?
Lud żyjący w sercu własnej mowy pozostaje poprzez pokolenia tajemnicą
myśli nie przejrzanej do końca.
SŁYSZĘ JESZCZE DŹWIĘK KOSY…
Ojczyzna – kiedy myślę – słyszę jeszcze dźwięk kosy, gdy uderza o ścianę
pszenicy, łącząc się w jeden profil z jasnością nieboskłonu.
Lecz oto nadciągają kosiarki, zapuszczając do wnętrza tej ściany i
dźwięków monotonię i ruchów gwałtowne pętle, i tną…
DOCIERAM DO SERCA DRAMATU…
1. Poza mową otwiera się przepaść. Czy jest to niewiadoma słabości,
jakiej doświadczyliśmy
w ojcach naszych i dziedziczymy w sobie?
Wolność stale trzeba zdobywać, nie można jej tylko posiadać. Przychodzi
jako dar, utrzymuje się poprzez zmaganie. Dar i zmaganie wpisują się w
karty ukryte, a przecież jawne.
Całym sobą płacisz za wolność – więc to wolnością nazywaj, że możesz
płacąc ciągle na nowo siebie posiadać.
Tą zapłatą wchodzimy w historię i dotykamy jej epok:
Którędy przebiega dział pokoleń między tymi, co nie dopłacili, a tymi co
musieli nadpłacać? Po której jesteśmy stronie?
Nadmiar tylu samostanowień czyż nie przerósł sił naszych w przeszłości?
Czyż ciężarów historii nie dźwigamy jak filar, którego pęknięcie nie
zabliźniło się dotąd?
2. Ojczyzna: wyzwanie tej ziemi rzucone przodkom i nam, by stanowić o
wspólnym dobru i mową własną jak sztandar wyśpiewać dzieje.
Śpiew dziejów spełniają czyny zbudowane na opokach woli. Dojrzałością
samostanowienia osądzamy młodość naszą, czasy rozbicia i złoty wiek –
Osądziła złotą wolność niewola.
Nasilili w sobie ów wyrok bohaterowie stuleci: w wyzwanie ziemi
wchodzili jak w ciemną noc, wołając „wolność jest droższa niż życie!”.
Osądziliśmy wolność naszą sprawiedliwiej niż inni (podnosiła swój głos
tajemnica dziejów): na ołtarzu samostanowienia płonęły ofiary pokoleń –
przejmujące wołanie wolności silniejszej niż śmierć.
3. Czyż możemy odrzucić wołanie, które rośnie w nas, jakby nurt w za
wysokich i zbyt stromych brzegach?
Czyż możemy mierzyć naszą wolność wolnością innych?
- zmaganie i dar –
Wy, co wolność waszą związaliście z naszą, przebaczcie!
I patrzcie! – że wolność naszą i waszą odkrywamy ciągle na nowo jako
dar, który przychodzi, i zmaganie, którego wciąż nie dosyć.
REFREN
Kiedy myślę: Ojczyzna, szukam drogi, która zbocza przecina jakby prąd
wysokiego napięcia, biegnąc górą – tak ona biegnie stromo w każdym z nas
i nie pozwala ustać.
Droga biegnie po tych samych zboczach, powraca na miejsca te same, staje
się wielkim milczeniem, które nawiedza co wieczór zmęczone płuca mej
ziemi.
MYŚLĄC OJCZYZNA, POWRACAM W STRONĘ DRZEWA…
1. Drzewo wiadomości dobrego i złego wyrastało nad brzegami rzek naszej
ziemi, wyrastało wraz z nami przez wieki, wrastało w Kościół korzeniami
sumień.
Nieśliśmy owoce, które ciążą i które wzbogacają. Czuliśmy, jak głęboko
rozszczepia się pień, choć korzenie wrastają w jeden grunt…
Historia warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień. W warstwie tej drgają
zwycięstwa i upadki. Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia…
Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?
2. W którą stronę rozgałęził się pień? W którą stronę podążają sumienia?
W którą stronę narasta historia naszej ziemi? Drzewo wiadomości nie zna
granic.
Granicą jest tylko Przyjście, które zmagania sumień i tajemnice dziejów
połączy w jednym Ciele – i drzewo wiadomości zamieni w Źródło Życia
wciąż wzbierające.
Lecz dotąd dzień każdy przynosi to samo rozszczepienie w każdej myśli i
czynie, z którego Kościół sumień rośnie w korzeniach historii.
3. Obyśmy nie stracili sprzed oczu tej przejrzystości, z jaką przychodzą
ku nam wydarzenia
zabłąkane w niewymiernej wieży, w której człowiek jednakże wie dokąd
idzie. Miłość sama równoważy los.
Obyśmy nie rozszerzali wymiarów cienia.
Promień światła niechaj pada w serca i prześwietla mroki pokoleń.
Strumień mocy niech przenika słabości.
Nie możemy godzić się na słabość.
4. Słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, gdy zapomina, że
został posłany, by czuwać
aż przyjdzie jego godzina. Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy
historii.
Oto liturgia dziejów. Czuwanie jest słowem Pana i słowem Ludu, które
będziemy przyjmować ciągle na nowo. Godziny przechodzą w psalm
nieustających nawróceń: Idziemy uczestniczyć w Eucharystii światów.
5. Więc schodzimy ku tobie, ziemio, by poszerzyć cię we wszystkich
ludziach – ziemio naszych upadków i zwycięstw, która wznosisz się we
wszystkich sercach tajemnicą paschalną. –
Ziemio, która nie przestajesz być cząstką naszego czasu.
Ucząc się nowej nadziei, idziemy poprzez ten czas ku ziemi nowej. I
wznosimy ciebie, ziemio dawna, jak owoc miłości pokoleń, która przerosła
nienawiść.
Kraków 1974 r.
Oborniki Śląskie, 11 Listopada 2010 r.
●
Powrót do strony głównej...
●
Wejście do
archiwum wiadomości...
|
http://maly/oborniki/zpr/styczen_2006/spis_tresci.htm
Serwis prasowy nr 170
Listopad 2010
|